Forum Największe forum LOST - Zagubieni w Polsce
Welcome to the island - Namaste
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Odcinek 05x10 "He's our you"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Największe forum LOST - Zagubieni w Polsce Strona Główna -> LOST - po emisji serialu / LOST / Odcinki / Sezon V
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Jak Ci się podobał ten odcinek?
10
31%
 31%  [ 55 ]
9
28%
 28%  [ 50 ]
8
20%
 20%  [ 37 ]
7
10%
 10%  [ 19 ]
6
5%
 5%  [ 10 ]
5
1%
 1%  [ 3 ]
4
0%
 0%  [ 1 ]
3
0%
 0%  [ 0 ]
2
0%
 0%  [ 0 ]
1
1%
 1%  [ 2 ]
Wszystkich Głosów : 177

Autor Wiadomość
Brotha
Człowiek Nauki


Dołączył: 04 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Znienacka
Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Sob 19:13, 28 Mar 2009    Temat postu:

Elissa napisał:

Rzuciło mi się w oczy dziwne zachowanie i rozbitków, i Dharmy.

Rozbitkowie (ci, którzy byli przez 3 lata na Wyspie) zachowują się tak, jakby nie chcieli już nigdzie wracać. A przecież chcieli się stamtąd wydostać. Teraz w ogóle o tym nie mówią, więcej, są niemal obrażeni na Jacka i s-kę, że wrócili.
Rozumiem, że są tam już 3 lata, że zżyli się z Dharmą. Ale oto na Wyspę wrócili ich przyjaciele, aby im pomóc. A ci się przejmują jedynie tym, żeby nic się nie wydało. Przecież powinni raczej myśleć, jak się stąd wydostać, zapomnieli już, że nie są w swoim czasie?


W przypadku niektórych, jak Sawyera i Juliet ta reakcja, jest, moim zdaniem, raczej zrozumiała. W końcu obecne życie Sawyera jest o niebo lepsze od tego co miał dawniej. Jest powszechnie szanowanym człowiekiem, który ma ważną i odpowiedzialną pracę i znalazł kobietę z którą chce przeżyć resztę swojego życia. Podobnie Juliet, prawda, ma siostrę, którą chciałaby jeszcze pewnie zobaczyć, ale postawcie się na jej miejscu. Podejrzewam, że większość forumowiczek mając do wyboru życie z Joshem Hollowayem w miłym miasteczku na pięknej wyspie i powrót do rodzinki mieszkającej w obrzydliwym mieście wybrałoby raczej to pierwsze Wink.

Co do pozostałych, sprawa jest bardziej skomplikowana. Widzieliśmy Jina lecącego, by jak najszybciej odnaleźć Sun w "Namaste", po to by widzieć go w "He's our you" zachowującego się tak, jakby uznał, że nie da rady jej odnaleźć lub jakby o tym zapomniał. Może się jednak zwyczajnie czepiamy, nie wszystko da się pokazać w 40 parę minut, pewnie się doczekamy później jakichś bardziej zdecydowanych działań z jego strony.

Nie wiem jak z Milesem i Danielem, bo niestety, ostatnio ich nie widać. Daniel pewnie kręci się koło "Orchidei", być może próbując znaleźć sposób na uratowanie Charlotte przed śmiercią. Miles - nie mam pojęcia. Możemy co najwyżej snuć domysły, że jemu się nigdzie nie spieszy, bo znajduje się dokładnie tam gdzie chce(mam tu na myśli tą teorię co do jego ojca i wcześniejszego pobytu Milesa na wyspie).

Zostaje jeszcze sprawa "ocalenia" rozbitków z wyspy przez O6. Jak dotąd ciężko powiedzieć, przed czym oni by mieli ich ratować. Locke zatrzymał szaleństwo z błyskami, a życie Sawyera i spółki wydaje się być raczej udane, niezależnie od tego, że muszą żyć w przeszłości. Jedyna rzecz jaka mi przychodzi do głowy to Czystka, o której przecież wszyscy nasi bohaterowie wiedzą. Wiadomo, kawał czasu jeszcze do niej, ale jednak jest to pewnie rzecz nieuchronna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krzys
Przyjaciel Forum


Dołączył: 09 Sty 2007
Posty: 2565
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Sob 19:27, 28 Mar 2009    Temat postu:

Brotha napisał:
Elissa napisał:

Rzuciło mi się w oczy dziwne zachowanie i rozbitków, i Dharmy.

Rozbitkowie (ci, którzy byli przez 3 lata na Wyspie) zachowują się tak, jakby nie chcieli już nigdzie wracać. A przecież chcieli się stamtąd wydostać. Teraz w ogóle o tym nie mówią, więcej, są niemal obrażeni na Jacka i s-kę, że wrócili.
Rozumiem, że są tam już 3 lata, że zżyli się z Dharmą. Ale oto na Wyspę wrócili ich przyjaciele, aby im pomóc. A ci się przejmują jedynie tym, żeby nic się nie wydało. Przecież powinni raczej myśleć, jak się stąd wydostać, zapomnieli już, że nie są w swoim czasie?

W przypadku niektórych, jak Sawyera i Juliet ta reakcja, jest, moim zdaniem, raczej zrozumiała. W końcu obecne życie Sawyera jest o niebo lepsze od tego co miał dawniej. Jest powszechnie szanowanym człowiekiem, który ma ważną i odpowiedzialną pracę i znalazł kobietę z którą chce przeżyć resztę swojego życia. Podobnie Juliet, prawda, ma siostrę, którą chciałaby jeszcze pewnie zobaczyć, ale postawcie się na jej miejscu. Podejrzewam, że większość forumowiczek mając do wyboru życie z Joshem Hollowayem w miłym miasteczku na pięknej wyspie i powrót do rodzinki mieszkającej w obrzydliwym mieście wybrałoby raczej to pierwsze Wink.


Dokładnie. W dodatku zauważcie, jak James mówi o Dharmantczykach: "Moi ludzie". On nie jest już w nieswoich, obcych czasach, z mnóstwem nieznanych, wrogo nastawionych osób dookoła. On jest wśród SWOICH ludzi w SWOICH czasach. Pogodził się, że nigdy nie wróci i stał się częścią Dharmy. Ale oczywiście jak O6 wróciło to cale życie Sawyera zwali sie do końca sezonu :kwasny:


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Krzys dnia Sob 19:28, 28 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anonim
Człowiek Wiary


Dołączył: 16 Maj 2007
Posty: 768
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 3/3

PostWysłany: Sob 20:19, 28 Mar 2009    Temat postu:

Poza tym, Sawyer i spółka mieszkają już na wyspie ponad 3 lata. A czy rozbitkowie z lotu 815 byli przyjaciółmi? Sayid i Sawyer byli przyjaciółmi? Jakoś sobie tego nie wyobrażam biorąc pod uwagę,że jeden drugiego torturował i mało nie zabił. A może Sawyer i Jack są przyjaciółmi? Chyba raczej też nie. Julliet z Kate też jakoś nie trzymała za bardzo.
Ja np. bardzo dobrze rozumiem takiego np. Sawyera czy Julliet nie mówiąc już o Milesie i Danielu ( o ile tam jest). Też bym raczej trzymał z ludźmi których znam ponad 3 lata niż z kimś z kim spędziłem ledwo 3 miesiące.

Edit: Właśnie sobie przypomniałem scenę jak Sawyer miał wypuścić Sayida. Powiedział zeby mu zabrał klucze iuciekał tylko aby nie zabijał Phila. Zachowywał się tak jakby na prawdę się martwił locem tego gościa z którym przecież się nie przyjaźnił ani nic. Poprostu byłt o jeden z "jego ludzi" i czułs ię o n za niego odpowiedzialny.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anonim dnia Sob 20:23, 28 Mar 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krzys
Przyjaciel Forum


Dołączył: 09 Sty 2007
Posty: 2565
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Sob 22:31, 28 Mar 2009    Temat postu:

Anonim napisał:
A może Sawyer i Jack są przyjaciółmi? Chyba raczej też nie.


Tutaj akurat sie mylisz. Sawyer kiedyś powiedział do Jacka, że ten jest dla niego namiastką przyjaciela Smile . No ale wiesz, w końcu trzy lata się nie widzieli i każda przyjaźń może w tym czasie przygasnąć...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Krzys dnia Sob 22:32, 28 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Semele2
Pasażer


Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 23:02, 28 Mar 2009    Temat postu:

Brotha napisał:
Tak jak Elissę, całkowicie zaskoczył mnie wynik głosowania - wszyscy za. A sprawiali wrażenie radosnych hipisów Smile. Nie rozumiem też po co czekali na głos Sawyera, tak jakby wymuszony, skoro mieliśmy do czynienia z głosowaniem. Jeśli w ich głosowaniach zawsze wszyscy są za, albo wszyscy przeciw, to jest to trochę dziwne.

Jednomyślne głosowanie to mocne głosowanie. W kryzysowej sytuacji zawsze lepiej, kiedy zarząd mówi jednym głosem. Coś jak germański wiec plemienny - wszyscy się zgadzają, a kto się nie zgadza, tego bijemy drzewcami naszych włóczni, aż się zgodzi.

jumen48 napisał:
czy on sie kiedys smial wczesniej przez 4 i 1/2 sezonu??

Tak. W 1x16 "The Outlaws" przyszedł się ponabijać z Sawyera, któremu dzik rozwalił namiot i śmiał się ewidentnie Very Happy.

Nie spodobała mi się pierwsza scena z Sayidem zabijającym kurę (już mogli sobie darować ten metaforyczny sposób przedstawienia, że Sayid od zawsze był urodzonym mordercą), więc resztę oglądałam już trochę uprzedzona. Faktycznie rewelacyjny był ten śmiech Sayida podczas przesłuchania - jak postać jest nieustająco poważna, a potem nagle wybucha wariackim rechotem, to ciarki przechodzą po plecach.

Rozbroiło mnie, że Sawyer biegnący gasić pożar znalazł jeszcze moment na złośliwość pod adresem Jacka Very Happy.

Wydaje mi się, że Ben przeżyje. W przeciwnym razie Sayid po oddaniu strzału musiałby zniknąć i obudzić się w cieplutkim łóżeczku z Nadią u boku (bo przecież poleciał do LA po samobójstwie Essama, odnalazł ją i nikt by jej w 2005 nie zamordował, bo i po co?)

Generalnie bardzo przyzwoity odcinek zepsuty przez nieszczęsną kurę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Semele2 dnia Sob 23:04, 28 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trawa_morska
Człowiek Nauki


Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 1:18, 29 Mar 2009    Temat postu:

W sumie mam zagwostke, bo nie wiem, czy odcinek podobal mi sie, czy sie nie podobal Rolling Eyes

Jeden wielki odcinek, w ktorym non stop komuś współczułam Smile

Zaczelo sie od biednego braciszka Sayida, ktorego zadanie, nadane przez rodzica, przerosło kompletnie i nawet nie umiał kłamać. A potem to już ruszyło jak lawina...

Sayid, którego zycie zaczęło się tak pieknie, uznanie i szacunek od ojca, a to chyba w tak mlodym zyciu wazne. Pozniej zreszta chyba tez.
(a propos, to nie był jakis znak, ze wyrosnie na bezwglednego zabojce, nie tylko dlatego, ze jakies tam on wzgledy ma, ale glownie, ze w tym regionie 90% dzieci w tym wieku nie ma z zabijaniem drobiu na obiad problemu... a chyba nie każdy zostaje killerem… to swiadczy tylko o tym, ze od dziecka miał charakter i był karny, nie miał problemu z podporzadkowaniem się i wykonywaniem polecen).
Tak czy owak caly odcinek czekalam, jak ukreci łepek malemu Benowi. Taka analogia mi się nasunęła od razu nasunela. A tu nic, zwykly strzal z broni to każdy głupi potrafi. Rozczarowalam się Very Happy
Anyway, ten odcinek go nie oszczędzał. Chociaz, jak na zawodowego morderce, to zbytnio się mazal. Za duzo wyrzutow sumienia, za duzo emocjonalnego analizowania.

Juliet, która ułożyła sobie zycie decydując się na pozostanie w Dharmowku i jest szczesliwa ze swoim facetem, Az tu nagle buch, za rogiem czai się była, jakby nie było, milosc. Bardziej ja to chyba przejmuje, niż to, ze Sayid nie chce współpracować.

Sawyer, miotajacy się we wszystkie strony, okazuje się, ze przyganial kociol garnkowi.

Kate, która zdala sobie sprawe, ile ja ominęło. I która fatalnie wyglada przy Juliet nawet, gdy nie ma na sobie tego bezpłciowego stroju Dharmy.

Radzynski, krzyczacy zabijmy go, zabijmy go i tak dlugo nikt go nie slucha. I gdyby nie zona wodza, nikt nie słyszałby go dalej.

Ben, biedny poniewierany Ben… Którego podczas poprzedniego spotkania Sayid ostrzegal, ze kolejne będzie dla niego nieprzyjemne. Kto by pomyślał, ze to kolejne będzie oznaczalo 30 lat wczesniej i ze odbedzie się tak szybko Very Happy I w dodatku będzie co najmniej nieprzyjemne dla obojga.

Jack, oklapniety i majacy wszystko gdzies. Co tam wczorajsza rozmowa i zarzuty. Dowalmy mu jeszcze wine za podpalenie Dharmy.

Hurley, jak zwykle radosnie podchodzący do sytuacji, w koncu normalny i zajmujacy się tym, co kocha najbardziej i co? Chcial sobie biedak poplotkowac, a w efekcie z podkulonym ogonem musial schowac się w kuchni. Samotnyi nierozumiany jak zawsze.

Iljana, swietna babka. Do tej pory jakas taka blada, w koncu pokazala charakter. Swietne ruchy nogami. Z punktu widzenia Sayida to z pewnością zla kobieta była. Fajnie, ze były retrospekcje i dobrze, ze wyjaśnione, jak to z nim było. Pojawienie się Sayida na lotnisku i mina, która chyba powinna zajać pierwsze miejsce spośród zdziwionych/zszokowanych min w tej serii. Przebila nawet ta z pierwszego spotkania z mlodym Benem. Ale miał facet nosa… Ale wracając do Iljany. Taka akcja, taki sukces i co? Jakies światełko, bum i cala praca na marne, a jej zostalo tylko gadanie z najbardziej szurnietym facetem na Wyspie, który dodatkowo dopiero co zmartwychwstal i szczerze jej mowi, co ostatnie pamieta.
(tak czy owak dosc cienkie wydaje mi się tłumaczenie, dla kogo pracuje).

Jin, to juz jego drugie niespodziewane spotkanie z Sayidem, które to spotkania dostarczaja mu tylko kłopotów. Ale tym razem mu się nie upieklo i szybko dostal w pysk.

Amy tez współczułam, bo w sumie się jej nie dziwie, wystarczająco przezyla, a teraz doszla jej odpowiedzialność za malego Ethanka. Dlaczego nikt jej jeszcze nie powiedział, ze nie ma się o co martwic. Jeszcze troche czasu upłynie, zanim Charlie zjawi się na Wyspie.


Poza tym…

Oldham – to żaden Sayid. Czy naprawde trzeba specjalnego goscia pustelnika z lasu, żeby zaaplikowac komus „serum prawdy” na cukrze? Laughing Prawie jak anestezjolog. Oczywiście pozniejsze sceny piekne. Najlepsze w odcinku. I ach ten narwany Radzynski, ratujący tylek LaFleurowi Very Happy Nie wiem czemu lubie tego goscia. I ciesze się, ze już/jeszcze nie jest plama na suficie.

Zadziwiajace, jak Sawyer przez te trzy lata stworzyl zgrany zespol (mam na mysli czwórkę, która tam utknęła). Jin lojalny nawet w sytuacji, gdy Sayidowi grozi śmierć. Tym razem ten ostatni nie zaryzykowal i w koncu dal mu w pysk. Bez sensu, ze nawet gdzies w tle nie pokazal się Miles.

Gdzie Daniel??? Nawet ja już się stęskniłam, chociaz nie należy do moich ulubionych postaci.

Wyspa co nie skończyła z Desmondem, niech się obudzi troche w tej sprawie.

I niech Locke się spotka z Benem, bo ja chce w koncu wiedziec, czemu on go zabil Twisted Evil



Generalnie teoretycznie to był dobry odcinek, ale jakos mnie nie przekonal. Jednakze ladnie zarysowal relacje Sayid-Ben (ktorej już nie będę analizowac, bo juz to zostalo przemaglowane), lepszy niż poprzedni, jest jakis zwrot akcji, duzo humoru, wiec z konsekwencji, skoro poprzedniemu dalam mocne 7, to ten dostanie slabe 8.

A Ben na pewno przezyje. Pytanie, w jaki sposób i kto mu w tym pomoze.

Semele2 napisał:
Jednomyślne głosowanie to mocne głosowanie. W kryzysowej sytuacji zawsze lepiej, kiedy zarząd mówi jednym głosem. Coś jak germański wiec plemienny - wszyscy się zgadzają, a kto się nie zgadza, tego bijemy drzewcami naszych włóczni, aż się zgodzi.


nic dodac nic ujac


A co do tego, ze Sawyer i spolka dbaja o zachowanie status quo, to ja dopisuje się do glosow Brothy, Krzysia i Anonima. Tez już nie ma co dodawac.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez trawa_morska dnia Nie 22:27, 29 Mar 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ace
Przyjaciel Forum


Dołączył: 15 Lis 2006
Posty: 3570
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Nie 10:38, 29 Mar 2009    Temat postu:

6/10, przez cały odcinek zerooo akcji. Dopiero końcówka łasi [ Mr. Green ] system. I co, teraz będzie leciał czas wg. kalendarza naszych rozbitków w latach '70ch?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elissa
Człowiek Nauki


Dołączył: 06 Wrz 2006
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 12:19, 29 Mar 2009    Temat postu:

Cytat:
W przypadku niektórych, jak Sawyera i Juliet ta reakcja, jest, moim zdaniem, raczej zrozumiała. W końcu obecne życie Sawyera jest o niebo lepsze od tego co miał dawniej. Jest powszechnie szanowanym człowiekiem, który ma ważną i odpowiedzialną pracę i znalazł kobietę z którą chce przeżyć resztę swojego życia. Podobnie Juliet, prawda, ma siostrę, którą chciałaby jeszcze pewnie zobaczyć, ale postawcie się na jej miejscu. Podejrzewam, że większość forumowiczek mając do wyboru życie z Joshem Hollowayem w miłym miasteczku na pięknej wyspie i powrót do rodzinki mieszkającej w obrzydliwym mieście wybrałoby raczej to pierwsze

Hehe Smile Jak przy boku Hollowaya, to na pewno nie Laughing

Cytat:
Dokładnie. W dodatku zauważcie, jak James mówi o Dharmantczykach: "Moi ludzie". On nie jest już w nieswoich, obcych czasach, z mnóstwem nieznanych, wrogo nastawionych osób dookoła. On jest wśród SWOICH ludzi w SWOICH czasach.

Dawno widać zapomnieli, że Dharmowcy nie przywitali ich szczególnie miło.

Ogólnie, częściowo rozumiem, zwłaszcza Sawyera i Juliet, których życie jest lepsze niż kiedykolwiek wcześniej. Faktycznie, pewnie nie chcą wracać do dawnych miłości, do życia polegającego na bieganinie po dżungli, strzelaniu do Innych i koczowaniu w namiotach. Ale jednocześnie rozumiem to i nie rozumiem Rolling Eyes Bo lata 70 to nie są ich czasy. Nie powinni tam być. I liczę, że może w następnym odcinku to sobie przypomną. Bo życie, jakie prowadzą, nie jest takie do końca prawdziwe.
Czyli, mam nadzieję, że wkrótce będą chcieli wrócić. A nawet jeśli nie, to zadziała Sayid albo Jack i wymyślą coś konkretnego Razz

Cytat:
Jin, to juz jego drugie niespodziewane spotkanie z Sayidem, które to spotkania dostarczaja mu tylko kłopotów. Ale tym razem mu się nie upieklo i szybko dostal w pysk.

Należało mu się Smile Zamiast pomóc dawnemu kumplowi, jeszcze musiał się naradzić, czy pozwolić mu uciec Shocked Chociaż cios pięścią i tak by go nie ominął, bo Ben inaczej zacząłby coś podejrzewać.

Cytat:
Tak. W 1x16 "The Outlaws" przyszedł się ponabijać z Sawyera, któremu dzik rozwalił namiot i śmiał się ewidentnie

Tak, to było dobre. Jeszcze do Shannon się chyba też uśmiechał Smile

Cytat:
Jeden wielki odcinek, w ktorym non stop komuś współczułam

Też tak miałam, chociaż głównie współczułam Sayidowi i trochę Horace'owi. Niby jest przywódcą, ale jakoś nie bardzo wiedział, co robić.
A mały Ethan odziedziczył mordercze instynkty po mamusi Laughing

Kurczę, nie mogę się doczekać dalszego ciągu Smile
Wiecie, na co czekam? Aż zobaczymy kogoś naprawdę ważnego w Dharmie, może tych z Ann Arbor (?) Bo na razie niewiele wiemy o Dharmie, tak naprawdę. Poza tym, że są dość zakręceni Rolling Eyes No i jeszce Inni mogliby wejść na scenę Smile Podobnie jak Des, Dan i Miles.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trawa_morska
Człowiek Nauki


Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 16:15, 29 Mar 2009    Temat postu:

Elissa napisał:
trawa_morska napisał:
Jin, to juz jego drugie niespodziewane spotkanie z Sayidem, które to spotkania dostarczaja mu tylko kłopotów. Ale tym razem mu się nie upieklo i szybko dostal w pysk.

Należało mu się Smile Zamiast pomóc dawnemu kumplowi, jeszcze musiał się naradzić, czy pozwolić mu uciec Shocked Chociaż cios pięścią i tak by go nie ominął, bo Ben inaczej zacząłby coś podejrzewać.


Niekoniecznie mu sie nalezalo (abstrahujac od tego, ze musial dostac, zeby zachowac wiarygodnosc). Tzn. patrzac na to obiektywnie. Sęk w tym, ze chyba Sawyer byl jednak kims w rodzaju juz przyjaciela, a Saiyd byl jedynie, moze i bliskim, ale jednak kumplem. No i Jin nial obowiazki, a przeciez go wydac Dharmowcom w sensie ogolnym, a jedynie poradzic sie LaFleura, ktory trzymal piecze nad cala sytuacja i trzymal wszystko do kupy. Jak to mu wychodzilo, to inna sprawa, w kazdym razie powinien (LaFleur) znac wszystkie szczegoly, zeby opracowac odpowiednia bajeczke. No i Sawyer badz co badz byl ten jego (Jina) przelozonym.
Generalnie to nie byla sytuacja czarnobiala, aczkolwiek dobrze sie stalo, ze Sayid mu przywalil i tym razem sie nie zastanawial Very Happy

Elissa napisał:
Kurczę, nie mogę się doczekać dalszego ciągu Smile
Wiecie, na co czekam? Aż zobaczymy kogoś naprawdę ważnego w Dharmie, może tych z Ann Arbor (?) Bo na razie niewiele wiemy o Dharmie, tak naprawdę. Poza tym, że są dość zakręceni Rolling Eyes No i jeszce Inni mogliby wejść na scenę Smile Podobnie jak Des, Dan i Miles.


No i to mnie wlasnie wkurza. No bo tyle sie dzieje w czasach Dharmy i liczylam, ze wiecej sie o niej dowiemy, a tu taki zonk. Jedynie wiemy kto zaprojektowac Swana i ma na jego punkcie hopla. Chociaz juz dlaczego ma tego hopla, to juz mozemy sie tylko domyslac.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez trawa_morska dnia Nie 16:20, 29 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anonim
Człowiek Wiary


Dołączył: 16 Maj 2007
Posty: 768
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 3/3

PostWysłany: Nie 17:53, 29 Mar 2009    Temat postu:

Krzys napisał:
Anonim napisał:
A może Sawyer i Jack są przyjaciółmi? Chyba raczej też nie.


Tutaj akurat sie mylisz. Sawyer kiedyś powiedział do Jacka, że ten jest dla niego namiastką przyjaciela Smile . No ale wiesz, w końcu trzy lata się nie widzieli i każda przyjaźń może w tym czasie przygasnąć...


O matko tak se powiedział dla jaj xD
Zresztą w 3 i 4 sezonie już takich wypowiedzi jakoś nie powtarzał.
IMHO to o niczym nie świadczy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kamuii
Cicha Woda z Wyspy


Dołączył: 28 Gru 2006
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 18:48, 29 Mar 2009    Temat postu:

Niekoniecznie dla jaj to że zjednej strony kłócą się o to ktory z patałachów ma być liderem to jedno a to że coś w rodzaju przyjaźni się między nimi zrodziło to drugie.

Moim zdaniem Jin niepotrzebnie wołał La FLeura w końcu chyba nie chciał żeby Sayida zabili. Nie rozumiem posępowania zarówno Sawyera jak i Jina...

Teraz jeszcze co do tego powrótu. Owszem im na pewno jest dobrze teraz w Dharmaville ale chyba wiadomo że lepiej było by jednak wróić do swoich czasów a potem nawiać z wyspy Wink do rzeczywistości. Bo moim zdaniem szczególnie Sawyer już dawno zatracił z nią kontakt...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brotha
Człowiek Nauki


Dołączył: 04 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Znienacka
Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Nie 19:29, 29 Mar 2009    Temat postu:

trawa_morska napisał:


Oldham – to żaden Sayid. Czy naprawde trzeba specjalnego goscia pustelnika z lasu, żeby zaaplikowac komus „serum prawdy” na cukrze? :lol Prawie jak anestezjolog. Oczywiście pozniejsze sceny piekne. Najlepsze w odcinku. I ach ten narwany Radzynski, ratujący tylek LaFleurowi  Nie wiem czemu lubie tego goscia. I ciesze się, ze już/jeszcze nie jest plama na suficie.


Powiedziałbym, że jest pod tym względem lepszy od Sayida, bo nie musiał uciekać się do przemocy i tłuc naszego Araba po twarzy : ). Być może stać go na więcej? W końcu Sawyer go nazwał psycholem, prawda? Widocznie miał do tego jakieś podstawy. Co do Radzinskiego, zgadzam się całkowicie. Więcej Radzinskiego proszę.

trawa_morska napisał:

Wyspa co nie skończyła z Desmondem, niech się obudzi troche w tej sprawie.


Pełna zgoda, Des zniknął prawie jak Claire, występując ledwie w chyba czterech dotąd odcinkach. Jeśli nie mają pomysłu na jego wątek, to czemu nie dali mu szczęśliwego zakończenia i zostawili w spokoju? Jeśli naprawdę mają dla niego coś dobrego - niech jak najszybciej wróci.

trawa_morska napisał:

Semele2 napisał:
Jednomyślne głosowanie to mocne głosowanie. W kryzysowej sytuacji zawsze lepiej, kiedy zarząd mówi jednym głosem. Coś jak germański wiec plemienny - wszyscy się zgadzają, a kto się nie zgadza, tego bijemy drzewcami naszych włóczni, aż się zgodzi.


nic dodac nic ujac


No tak, to rzeczywiście brzmi jak najbardziej sensowne wyjaśnienie w tej sprawie. Sawyer stara się jak może, by nie wypaść z roli, ale patrząc na zachowanie Radzinsky'ego zastanawiam się czy mimo wszystko nie podkopał trochę swojej pozycji. Jako szef ochrony, powinien być pewnie, zdaniem ludzi Dharmy, bardziej zdecydowany w tej sprawie. Może sprawa Sayida, to początek końca "LaFleura"?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Otherwoman
Zbieracz Owoców


Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Zagubiona

PostWysłany: Nie 20:16, 29 Mar 2009    Temat postu:

Skojarzyła mi sie jedna rzecz z tym odcinkiem. Otóż w 4x03 uwięziony Ben mówi do Sayida coś w rodzaju: "Wiem, że nie ma żadnego pożytku z przyjaciół, którym nie możemy ufać" i znacząco spogląda na Sayida. Moim zdaniem ten tekst idealnie pasuje do do odcinka 5x10 i całej sytuacji zaistniałej pomiędzy Sayidem i małym Benem. Czyżby to była ukryta aluzja?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dobos
Mieszkaniec Jaskini


Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 303
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:43, 29 Mar 2009    Temat postu:

Akurat dzisiaj przeglądałem sobie 4 sezon i ta scena też zwróciła moją uwagę. Coś w tym może być.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Diabeu
Zbieracz Owoców


Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Zakopane

PostWysłany: Pon 14:28, 30 Mar 2009    Temat postu:

Odcinek poprawny, ale jak patrzę (znowu) na rozkład głosów to mnie słabość ogarnia. Może lepiej gdyby w ankiecie zostały tylko '10' i '9' do wyboru?

Końcówka autentycznie mnie mocno zaskoczyła, jak żadna inna w tym sezonie. Resztę już wyczerpująco opisali poprzednicy w tym temacie. Nie ma sensu powtarzać dziesiąty raz tego samego.

8/10


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Trudny Dzieciak
Cicha Woda z Wyspy


Dołączył: 27 Lut 2008
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Baku Bakowa
Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Pon 15:24, 30 Mar 2009    Temat postu:

Jak dla mnie 8.
Pod koniec powiedziałem sobie: "Coś za nudny ten odcinek."
No i potem benc, młody Ben leży.

Nie mogę się doczekać czwartku.


PS.
Mam takie pytanie, czy jak młody zakapturzony Ben szedł wypuścić Sayida, czy ktoś z was nie pomyślał sobie, że może to być Charlie?
To byłoby niezłe. Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
RR88
Rozbitek


Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Pon 16:33, 30 Mar 2009    Temat postu:

Moim zdaniem "whatever happened, happened." jest poprawnym stwierdzeniem. Chodzi o to, że wszelkie wydarzenia związane z Benem (porwania, Keamy, manipulacja O6 a glownie Sayidem itp.) pozostaną w pamięci wszystkich "zainteresowanych" w dodatku te wszystkie zdarzenia miały już miejsce, po prostu Ben umrze już jako ok. 40 latek w 2007 roku. Tak mi sie wydaje, przynajmniej tak sądzę po obejrzeniu filmu "Częstotliwość" o czym pisałem w komentarzach do odcinka 5x09.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Otherwoman
Zbieracz Owoców


Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Zagubiona

PostWysłany: Pon 16:54, 30 Mar 2009    Temat postu:

Ech... wystarczy sobie przypomnieć pierwszą scenę pierwszego odcinka. Robol z Orchidei pyta, czy można się cofnąć w czasie i zabić Hitlera. Na to mu Dr Pierre Chang odpowiada: "Don't be absurd! There are rules."
To chyba dobrze pasuje do sytuacji z postrzeleniem Bena.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Soiree
Przyjaciel Forum


Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Zagubiona

PostWysłany: Pon 17:09, 30 Mar 2009    Temat postu:

Epizod oglądałam już w czwartek, ale moje lenistwo sprawiło, że napiszę coś dopiero dzisiaj. Może zacznę od końcówki, jak dla mnie jedna z najlepszych w całym Loście, tego bym się nigdy nie spodziewała. Sayid zabijający małego Bena, wiadomo co z niego wyrośnie ale przecież to tylko dziecko. To teraz już może bardziej chronologicznie. Pojawia się mały Ben, wiadomo, że odcinek będzie świetny (Sterling Beaumon - chłopak potrafi w ciągu sekundy wyrazić więcej emocji niż Matthew Fox w przeciągu całych pięciu sezonów). Dalej scena gdzie Sayid zabija gościa, całkiem niezła (a tak na marginesie, gdy w pierwszych sekundach zobaczyłam retro Sayida, byłam pewna, że zabiję z pięć osób + kurę Very Happy).

Jak Horace wszedł do celi z narzędziem, pomyślałam, że historia lubi się powtarzać (torturowanie Bena w drugim sezonie), no ale przeciął mu kajdanki, szkoda. A potem jedna z najlepszych scen w odcinku (oczywiście zaraz po zakończeniu), jak Roger wkurzył się na małego Bena. Dzięki temu można się przekonać, że miał naprawdę przerąbane, nie dziwie się, że jest jaki jest. Podoba mi się sposób w jaki Juliet dogadała Kate "Nie wiedziałam, jak to zrobić aby nie brzmieć tak, jakbym kazała Ci trzymać się z daleka". Krótko lecz dosadnie. Duży plus za to, że było dużo Sawyera, czyli to co Soiree lubi najbardziej.

Luzuj wora Very Happy Odcinek na mocną siódemkę.

Cytat:
- no jak zwykle nie ma milesika, kiedy sie doczekam odcinka gdzie miles bedzie mial cos waznego do zrobienia/powiedzenia


Mam nadzieję, że Darlton wynagrodzą nam męki oczekiwania Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Diabeu
Zbieracz Owoców


Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Zakopane

PostWysłany: Pon 23:23, 30 Mar 2009    Temat postu:

RR88 napisał:
po prostu Ben umrze już jako ok. 40 latek w 2007 roku.


Że niby co? Jakim prawem?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Największe forum LOST - Zagubieni w Polsce Strona Główna -> LOST - po emisji serialu / LOST / Odcinki / Sezon V Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 6 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin