Forum Największe forum LOST - Zagubieni w Polsce
Welcome to the island - Namaste
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

LOST Sezon 5- FF by Fisher

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Największe forum LOST - Zagubieni w Polsce Strona Główna -> LOST - po emisji serialu / LOST / Serial / Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Fisher
Przyjaciel Forum


Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 1579
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Śro 15:17, 27 Sie 2008    Temat postu: LOST Sezon 5- FF by Fisher

Rozkład odcinków:

5x01- 4 [Retrospekcje- Jack]
5x02- Razor [Retrospekcje- John]
5x03- Fate [Retrospekcje- Kate]
5x04- Everyone is gonna die [Futurospekcje- Claire]

Na razie tyle. Oczywiście na tym 5 sezon się nie skończy Razz Może i nie jest fajnie i ciekawe jak kacperskiego, ale napisałem.



LOST 5x01- 4

WYSPA:
Jacka idącego po plaży z zamyślenia wyrwały krzyki:
- Jack! Jack! Jaaaack!- Wołała Kate.
Shephard odwrócił się i pytającym wzrokiem spojrzał na biegnącą do niego Austen.- Co się stało?- zapytał zaniepokojony i nerwowy.
- Juliet. Ona... ona umiera.
- Co?- nie czekał już na odpowiedź, zaczął biec a po chwili zobaczył tłum roozbitków w kole.
- Odsuńcie się! Odsunąć się! Już w porządku, Juliet. Jestem tu, nic Ci nie będzie. Co się stało?!- patrzył na rozbitków dookoła, jednak nikt nie odpowiadał.
- Ja.. Jack...- zdołała tylko wypowiedzieć te słowo, poczym zamknęła oczy, a serce przestało jej bić. Jackowi zakręciła się łza
w oku.

RETROSPEKCJE:

- Jack- powiedział jakiś mężczyzna w szpitalu.
- Co mówiłeś? Przepraszam, zamyśliłem się.
- Powiedziałem, że to koniec, Jack.- Henry poklepał go po ramieniu, a wychodząc z pokoju, zatrzymał się i powiedział:
- Przykro mi.- wyszedł.
- Tak, mnie też- zapłakany Jack uklęknął przed pustym łóżkiem kobiety, która właśnie zmarła.
- Nie sądzisz, że facieci nie powinni płakać?- ojciec Jacka stał za Shephardem.- Nie ośmieszaj się. Spójrz na siebie. Nie masz za kim płakać. Ona Cię nienawidziła, ona..
- Nieprawda! Przestań!- neurochirurg wstał, podchodząc do ojca.- Ona nienawidziła Ciebie! Ciągle pijesz, bo nic innego nie umiesz robić. Kiedyś Cię to zabije, a ja nie będę za Tobą płakał- powiedział i wyszedł.
Christian tylko głęboko westchnął.

WYSPA:

Jack siedział przy brzegu i patrzył w ocean. Myślał o Juliet, o tym co dla nich zrobiła i zastanawiał się dlaczego umarła. Zamknął oczy, a gdy je otworzył stał przed nim jego ojciec.
- Dlaczego płaczesz? Nie ma powodu, żebyś za nią płakał. Ona już raz umarła, nie pamiętasz?
- To wszystko jest skomplikowane, tato- i dopiero w tym momencie zdał sobie sprawę, że tak naprawdę potrzebuje ojca, że porzebuje takiego wsparcia. Wstał i podszedł do niego bliżej, chciał go uściskać jak syn ojca.
- Jack.- zatrzymał go Christian- Wiesz, że nie możesz. Wiesz, że nie możesz. A teraz odwróć się, i pochowaj tę kobietę. To jedyne, co możesz teraz zrobić.-
Syn patrzył na ojca jeszcze chwilę, błagalnym wzrokiem, ale w końcu się odwrócił i poszedł.
Ceremonia była takie jak poprzednie. Krótka mowa, a potem zakopanie zmarłego.
- Juliet...- zaczął Shephard- była dobrą kobietą. Pomagała nam jak tylko mogła, chciała nas ochronić przed Benem...- popłakał się- Nie wiem dlaczego umarła, ale bardzo chciałbym się tego dowiedzieć... Spoczywaj w pokoju.- Posypał "trumnę" piaskiem. Reszta zrobiła to samo. Sayid i Sawyer zaczęli ją zakopywać.
Pozostali rozeszli się. Wszyscy oprócz Jacka. On stał przed grobem.

Skończyli zakopywanie. Popatrzyli tylko na doktora i poszli. On stał i wciąż patrzył, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Powoli zaczął odchodzić. Idąc w kierunku namiotu Juliet spojrzał w niebo zapłakany. Doszedł do jej namiotu, stanął przed nim, przypominał sobie, jak stała właśnie w tym miejscu co on, kiedy budowała namiot.
Wszedł do środka.

- Więc jak będzie? piszesz się na to?-
- Jasne. nie mam nic innego do roboty poza siedzeniem na plaży, a myslenie o tym, co się stało przyprawia mnie o smutek. Idę z Wami.
- Jack nie może o tym wiedzieć, Hurley. Nie mów nic nikomu. Idziemy tylko my: Ja, Ty, Sawyer i Kate. Nikogo już nie chcemy, więc siedź cicho.
- Masz to jak w banku- powiedział Hugo i poszedł do swojego namiotu.

Większość rozbitków motała się po plaży nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca. Nie chcieli siedzieć w namiocie, było im po prostu smutno samemu. Niby nikt nie ufał Juliet, dopiero od jakiegoś czasu zaczęli, a ta śmierć wstrząsnęła nimi, jakby umarł ktoś z rodziny.
Kate usiadła obok Desmonda.
- Dziwne uczucie, co nie?- zapytała
- Tak- odpowiedział, patrząc w ocean.
- Wsiadając do samolotu, nie znaliśmy siebie nawzajem, nie znaliśmy Ciebie, nie mięliśmy pojęcia, że siedzisz w jakimś starym bunkrze i wpisujesz liczby do komputera. A teraz... wszyscy znamy się bardzo dobrze. Co tam się stało? Co się stało, zanim Charlie...- zapytała patrząc na niego.
On równiez na nią spojrzał, ale nie mógł wydobyć z siebie słowa. Odwrócił wzrok na ocean.
- Nie chcę o tym teraz mówić.-
Kate pokiwała głową i też spojrzała na ocean.

LOST


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fisher dnia Śro 15:17, 27 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anonim
Człowiek Wiary


Dołączył: 16 Maj 2007
Posty: 768
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 3/3

PostWysłany: Śro 16:17, 27 Sie 2008    Temat postu: Re: LOST Sezon 5- FF by Fisher

Ehh biorę się za recenzje...
Tylko jedna sprawa, jeżeli nie chcesz się zawieść, to nie czytaj dalej! To pierwsze i ostatnie ostrzeżenie.
No więc trzeba zacząć od... ej miałeś nie czytać! A zresztą wisi mi twoje samopoczucie, ja tam ostrzegałem.
Biorę się za recenzje i nie bedzie litości Twisted Evil

Fisher napisał:
Rozkład odcinków:

5x01- 4 [Retrospekcje- Jack]
5x02- Razor [Retrospekcje- John]
5x03- Fate [Retrospekcje- Kate]
5x04- Everyone is gonna die [Futurospekcje- Claire]


I tutaj już mamy pierwszy błąd, który popełnił również Kac. Po co podawać postacie centryczne? Może niektórzy nie chcą tego wiedzieć i chcą mieć niespodziankę.


O ile dobrze pamiętam to pod koniec 4 sezonu Jack i kilka innych osób opuściło wyspę, a u ciebie sobie maszerują jakby nigdy nic. Nie wiem, może oglądaliśmy inne serie?

Retrospekcje:
Są trochę o niczym. Jakaś facetka zmarła, a Jack się popłakał. Ok. tylko po co nam o tym piszesz? Mięliśmy tego dosyć po 1 sezonie serialu, a ty ciągniesz to do 5.
Poza tym retrosy nic nie wnoszą do odcinka.

Klimat:
Jakoś nie wyczułem klimatu losta. Była jedna w miarę interesująca scena:
Fisher napisał:

- Więc jak będzie? piszesz się na to?-
- Jasne. nie mam nic innego do roboty poza siedzeniem na plaży, a myslenie o tym, co się stało przyprawia mnie o smutek. Idę z Wami.
- Jack nie może o tym wiedzieć, Hurley. Nie mów nic nikomu. Idziemy tylko my: Ja, Ty, Sawyer i Kate. Nikogo już nie chcemy, więc siedź cicho.
- Masz to jak w banku- powiedział Hugo i poszedł do swojego namiotu.


Ale została kompletnie źle opisana, same dialogi bez opisów. Rozumiem, że nie chciałeś zdradzać pana-tajemniczego, ale są sposoby by tego nie zrobić a mimo wszystko pojawił się opis.


Postacie:
Całkowicie zaniedbałeś głównych bohaterów. Na cały odcinek pojawił się: Jack, Kate, Desmond, Juliet (jeżeli tak to można ująć) i Hugo.
A co z resztą? Sawyer, Claire, Locke, Richard, reszta ludzi z lotu 815, Inni, można by jeszcze długo wymieniać ale trochę bez sensu.

Kolejnym minusem jest to, że postacie w ogóle nie mają charakteru.
A słowa Hugo "Jasne. nie mam nic innego do roboty poza siedzeniem na plaży, a myslenie o tym, co się stało przyprawia mnie o smutek. Idę z Wami. " tak do niego pasują jak puchar Ligi Mistrzów do Legii Warszawa.

Tytuł też mnie powalił: 4

No i objętość... sorry ale takiej długości rzeczy to ja z nudów na matmie piszę.


Fisher napisał:

Na razie tyle. Oczywiście na tym 5 sezon się nie skończy Razz Może i nie jest fajnie i ciekawe jak kacperskiego, ale napisałem.


Fakt w prównaniu do twojego, to ff Kac'a wydają się być niezwykle rozbudowaną powieścią z wciągającą fabułą.

Podsumowanie:
Ogólnie mówiąc jest tragicznie. Ale wierzę, że lepiej abyś poznał moją prawdziwą opinię i wziął się w garść niż coś aby ktoś napisał ci coś w stylu "Łoł fajniutkie opowiadanko, sweet. Ale jak o Juliet przeczytałem to się mi śmutnio zrobiło Sad Piś dalej, buziaczki i pozdrowiątka"

Ocena? gdy wezmę pod uwagę treść, retrosy, klimat, charaktery itp itd...
niech będzie

2/10

Czemu aż dwa?
Po pierwsze za tematykę Wink
Po drugie za brak błędów. Ja przynajmniej ich się nie dopatrzyłem. Choć to wcale nie oznacza ich braku, bo zazwyczaj ich nie zauważam.

Co mogę jeszcze powiedzieć?
Nie jest dobrze, ale widywałem gorsze. Jedna rada. Ćwicz, ćwicz i jeszcze raz ćwicz. Wiem, że taka paplanina może wkurwić, ale na serio, pisz dalej tego ficka, a założę się, że jeżeli się postarasz i dasz z siebie ile możesz to pod koniec nie będziesz w stanie uwierzyć, że jest taka różnica między twoim pierwszym, a ostatnim odcinkiem.


Pozdro.


Ps. Moja recenzja zajęła więcej miejsca niż twój odcinek. Wink


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Anonim dnia Śro 16:17, 27 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fisher
Przyjaciel Forum


Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 1579
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Śro 16:38, 27 Sie 2008    Temat postu:

Dzięki wielkie, Anonim. Serio. teraz przynajmniej będę wiedział nad czym popracować, thx Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Patrycjjusz
Mieszkaniec Plaży


Dołączył: 29 Gru 2006
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Suwałki
Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Śro 18:13, 27 Sie 2008    Temat postu:

Totalnie przegiąłes ze śmiercią Juliet!

Jedyna moja reakcja na to: szok... dlaczego to niby tak musi sie potoczyć? A dlaczego np. nie uśmierciłeś Kate?

Ale doceniam to, że się przy tym napracowałeś i dam ocenę: 2/10


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fisher
Przyjaciel Forum


Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 1579
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Śro 18:57, 27 Sie 2008    Temat postu:

Patrycjjusz napisał:
Totalnie przegiąłes ze śmiercią Juliet!

Jedyna moja reakcja na to: szok... dlaczego to niby tak musi sie potoczyć? A dlaczego np. nie uśmierciłeś Kate?



A dlaczego Kate, a nie Juliet?

Jeżeli to dla Ciebie był szok, to... nie chcę mówić, jaki szok będzie dla Ciebie w dalszych odcinkach ;]

dzięki za komenta ;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krzys
Przyjaciel Forum


Dołączył: 09 Sty 2007
Posty: 2565
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Wto 20:17, 02 Wrz 2008    Temat postu:

Teraz czas na moją ocenę Smile

Po pierwsze zgadzam się z anonimem w niektórych sprawach. Nie z tym jednak, że rozbitkowie opuścili Wyspę, a teraz są z powrotem na niej. Wierzę, że jest to element fabuły i wyjaśni się w przyszłych odcinkach (bo za przeproszeniem nie umiem sobie wyobrazić, że ktoś popełniłby taką gafę i zapomniał, że oni opuścili Wyspę). Nie denerwują mnie także retrospekcje (czasem muszą się zdarzyć nudne, jak to w LOST Smile ). Zastanawia mnie raczej tytuł. "4"? Jaki to miało związek z fabułą w tym odcinku? Może nieuważnie czytałem, ale nie zauważyłem żadnego nawiązania do tytułowej "czwórki" (pewnie drugi odcinkek będzie miał tytuł "8", a kolejne "15", "16", "23" i "42" Razz- to błyłoby ciekawe posunięcie, jeżeli oczywiście każda z tych liczb będzie miała znaczenie w odcinku). Martwi też mnie cała fabuła odcinka. Wygląda niczym jeden z "zapychaczy", a wstawianie takiego odcinka jako pierwszego to praktycznie samobójstwo. Pierwszy odcinek powinien zachęcać do dalszego czytania, być ciekawy i intrygujący. Co z tego, że pojawił się Christian, że zmarła Juliet, jak to nie miało żadnego "polotu". Przez wstawienie takiego odcinka jako pierwszzego stracisz połowę potencjalnych fanoów, jak nie więcej.

Moja ocena:

Na zapychacz może być, ale na premierę to po prostu masakra.

1/10

EDIT: A, taka "Czwórka" Smile . Hugo, Jack, Sawyer i Kate... Gdybyś napisał słownie "Czworka", a nie "4", domyśliłbym się za pierwszym razem. Ale jest spoko, sens w tytule jest. Albo to nie Jack... Sory, ale nie rozumiem tego dialogu z Hugiem i Jakckiem. Może dlatego, że nie napisałeś kto mówi daną kwestię...

EDIT2: W mordę, czytałem ten dialog cztery raz i nadal nie rozumiem Razz . Mógłbyś dać jakąś poprawioną wersję, z opisami?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Krzys dnia Śro 0:00, 03 Wrz 2008, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fisher
Przyjaciel Forum


Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 1579
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Wto 20:43, 02 Wrz 2008    Temat postu:

Hugo nie gadał z Jackiem Smile
Wyjaśnię wszystko, nie martwcie się Razz
Btw. Chciałem dać tytuły odcinków 4 8 15 16 23 42, ale uznałem, że to bez sensu trochę. Zabieram się za drugi odcinek i mogę obiecać, że będzie on lepszy Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krzys
Przyjaciel Forum


Dołączył: 09 Sty 2007
Posty: 2565
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Wto 21:02, 02 Wrz 2008    Temat postu:

Fisher napisał:
Hugo nie gadał z Jackiem Smile


Ale ten "ktoś" wyglądał jak Jack, tak? Dobrze rozumiem?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fisher
Przyjaciel Forum


Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 1579
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Wto 23:02, 02 Wrz 2008    Temat postu:

Zaszły pewne zmiany:
5x01- 4
5x02- All gone
5x03- Your Life
5x04- Heading to the end
Korzystając z dobrej rady Anonima, nie będę pisał "do kogo należy odcinek". Jeżeli już zapamiętaliście do kogo, to niestety, tytuły się zmieniły, jak i kto jest w "centrum" odcinka. Mam nadzieję, że rozumiecie Razz


LOST 5x02- All gone

Miasto Los Angeles:

Był chłodny i deszczowy poranek. Strugi zimnej wody lecącej z nieba, rozpryskiwały się o samochody stojące przy krawężniku. Na ulicy pojawiła się rzeczka, która spływała wzdłuż chodnika. Wiatr unosił zmoknięte stare gazety na których dało się dostrzec jakieś szlaczki i rozmazane zdjęcia, a w oddali można było usłyszeć jadący samochód. Był to raczej jeden z tych większych, autobus lub ciężarówka. W domach bo obu stronach ulicy, rozstawionych wzdłuż chodnika, nie dało się dostrzec przez okna żywej duszy. Była 4:56, więc na pewno za chwilę ktoś zerwie się z łóżka, na pikający budzik, aby udać się do pracy. I rzeczywiście. Jakieś 10 minut później zapaliło się światło w domu. Przez okno można było dostrzec sylwetkę mężczyzny.
<center>---</center>
Kate obudziła się jakieś 10 minut po ósmej. Zaspana zrzuciła z siebie kołdrę wstając i zaglądając do pokoju, gdzie spał Aaron. Pokój nie był duży, jednak wystarczało miejsca do zabawy. Przetarła oczy i zeszła na dół. Schodząc ze schodów spojrzała w stronę zegarka, który wskazywał 8:15. Podeszła do lodówki i wyciągnęła z niej jedzenie. Wstawiając wodę na herbatę słyszała jak za oknem deszcz uderza w rynnę sąsiadów. Czekając przy czajniku, aż woda się zagotuje dostrzegła przez firankę jakąś postać. Odchyliła zasłonkę, i przyjrzała się twarzy. Uśmiechnęła się do własnych myśli. To był Matthew Stevenson, jej sąsiad z naprzeciwka. Był nieco starszy od Kate, mądry, przystojny i o dobrze zbudowanym ciele. Mieszkał sam, nigdy nie miał dziewczyny, chociaż bardzo tego chciał. Kate z zamyśleń wyrwała bulgocząca woda i pstryknięcie czajnika. Podniosła go i nalała wrzątku do szklanki, wrzucając torebeczkę herbaty. Odstawiła czajnik i posłodziła herbatę. Talerzyk z kanapkami i szklankę, wzięła ze sobą, siadając przed telewizorem i włączając pierwszy lepszy kanał. W wiadomościach mówili o jakimś człowieku, który popełnił samobójstwo. Prowadząca wyraźnie podkreśliła, że wszyscy nad tą śmiercią ubolewają, jakby ktoś zza kamery zagroził jej, że jeśli tego nie powie, to wyrzucą ją z pracy. Austen nie lubiła oglądać wiadomości, z resztą nigdy nie miała na to czasu. Dopiero teraz, od kilku dni, kiedy wróciła. Gdzieś u góry schodów usłyszała wołanie dziecka.
- Już idę!- zawiadomiła Aarona. Chociaż chłopiec umiał chodzić, bał się stąpać po schodach. Dziewczyna wzięła go do pokoju i przebrała. Potem ona sama zdjęła piżamę i nałożyła dżinsy i bordową koszulkę. Zeszła z chłopcem na dół, nakarmiła go i razem oglądali coś w telewizorze.
<center>---</center>
Ktoś zapukał do drzwi. Kate otworzyła. Nie był to nikt inny jak Jack.
- Co Ty tu robisz?- zapytała z wyrzutem dziewczyna.- Jak mnie znalazłeś?
- Ben. Wiesz... eee- trochę się jąkał- pomógł mi odnaleźć Ciebie. Nie zaprosisz mnie?- zapytał patrząc w głąb domu.
- Nie mam takiego powodu. Przestań do mnie wydzwaniać, nachodzić mnie i szukać mnie!- wykrzyknęła dziewczyna, a jej głos trochę wyciszył deszcz, który padał niemiłosiernie.
- Przyszedłem po radę, Ka...
- Nie dostaniesz ode mnie żadnej! Nie zasłużyłeś na nią- przerwała mu dziewczyna. Miała go już kompletnie dosyć.
- Wyspa mnie woła, nie wiem co robić- mówił drżącym głosem i prawie się rozpłakał.
- Jesteś szalony, Jack. Zwariowałeś! Wynoś się!- krzyknęła i trzasnęła drzwiami. Jack stał jeszcze chwilę przed nimi, płacząc i szepcząc po cichu:
- Kate... Kate- chciał zapukać w drzwi, ale powstrzymał się. Zaczął iść w kierunku czarnego samochodu. Otworzył drzwi od strony pasażera i wsiadł do środka:
- Nie..
- Wiem. Widziałem to, Jack- mężczyzna spojrzał na niego, a potem w stronę białego domku z czerwonymi drzwiami.- Ale jeśli to, co Ci się śniło, Jack, to była przepowiednia, jeśli Wyspa Cię wzywa, to znaczy, że musisz tam wrócić. Wszyscy musicie- wypowiedział te zdanie, dokładając ton na wyrazy "musisz" i "musicie". Kierowca zapalił samochód i ruszyli gdzieś wgłąb miasta, a deszcz, który lał z nieba, zakrył ich już jakieś 150 metrów od domu.
<center>---</center>
Szpital dla ludzi chorych psychicznie. Ładnie prezentujący się z zewnątrz, jednak w środku nie był już tak piękny. Obdrapane ściany, stare stoły i krzesła, brudne podłogi. Hurley siedział i grał w jakąś grę ze swoim kolegą. Podeszła do niego pielęgniarka, podając mu tabletki.
- Hugo, masz gościa- powiedziała z uśmiechem i wskazała głową w jakieś miejsce. Reyes podążył wzrokiem za tym gestem i dostrzegł tam zarośniętego Jacka z identyfikatorem na którym było napisane: "Odwiedzający". Podszedł do niego i stanął nad nim. Shephard wstał, mówiąc z lekkim uśmiechem, którego i tak ciężko było dostrzec przez brodę:
- Cześć, Hurley. Miło Cię widzieć.
- Tak. Ciebie też, ale Ty nie wyglądasz za dobrze.- usiadł na krześle, które zaskrzypiało. Jack też usiadł.
- Eeee... nie wpadłeś tutaj tylko po to, żeby mnie odwiedzić i zapytać się co u mnie?- spojrzał na jego twarz, przyglądając się jej bardziej.
- Właściwie, to..- odchrząknął i splótł ręce, kładąc je na stoliku.- ...jestem tutaj, gdyż chcę, abyś...- zastanawiał się chwilę.
- No mów, koleś- ponaglał go Hugo, który chyba już nie lubił Jacka. Przynajmniej w tym stanie, w jakim był Shephard.
- Chcę, żebyś wrócił na Wyspę.- szybko wypowiedziane słowa sprawiły, że Hurley chwilę myślał, jakby dopiero zaczynał słyszeć słowa.
- Y y.- zaprzeczył- Koleś, ja tam nie wrócę. Tutaj jest mi dobrze, nie muszę martwić się o jakichś ludzi, którzy chcą mnie złapać, a z całą pewnością zrobią to, bo gdybym uciekał dogoniliby mnie z łatwością, z powodu mojej nadwagi.- podniósł głos, a zawstydzony lekko Jack rozglądnął się po sali.
- Hurley. Proszę Cię. Nie daj się namawiać. Jeśli nie chcesz wrócić z własnej woli, zmuszę Cię do tego, a Ty tego nie chcesz. Wierz mi.- powiedział wpatrzony w grubego, czekając na jego odpowiedź.
- Koleś, nie poznaję Cię- i rzeczywiście tak było. Hugo nie poznawał Jacka. Zawsze ich lider na Wyspie, raczej spokojny, nie chcący nikogo skrzywdzić, no może ostatnimi czasy trochę się pogorszył, ale teraz to już zupełnie...- Jeśli się nie zgodzę, to co zrobisz, huh?
- Kochasz swoją rodzinę, prawda?- zapytał Jack.
- Zostaw ich w spokoju. Proszę, nie krzywdź ich.
- Więc wracajmy na Wyspę, Hurley.
Gruby chwilę myślał. Rozważał co może stracić, a co zyskać. Tego drugiego było mniej. Jednak nie chciał, żeby coś stało się jego rodzinie. - W porządku. Wrócę z Tobą, ale obiecaj mi, że nie skrzywdzisz nikogo z moich bliskich.
Shephard wstał, poprawiając niebieską koszulkę. Hugo podniósł wzrok, patrząc na jego twarz, ale nie ruszał się z miejsca.
- Obiecuję.- powiedział i wyszedł, a Reyes odetchnął z ulgą.
<center>---</center>
- Poszło łatwo- kiwnął głową Jack siedząc na miejscu pasażera w samochodzie.
- I dobrze. Jednego mamy z głowy- powiedział mężczyzna, zapalił samochód i ruszyli... Deszcz wciąż padał.
<center>---</center>
Jadąc samochodem po mokrej ulicy, zdarzało im się stawać parę razy w korku. Akurat teraz też w nim stali.
- Wiesz, Jack. Czasami tak sobie myślę. Jak taki uzdolniony przywódca jak Ty, mądry i sprytny, stoczył się tak nisko.- zapytał kierowca patrząc gdzieś w dal przez przednią szybę. Jack spostrzegł, że facet jest zamyślony.
- Wiesz... Kiedy myśli się ciągle o pewnych sprawach, które Cię po pewnym czasie zaczynają przerastać, nie dbasz już o siebie.- odpowiedział przemyślając każde słowo, które zamierzał wypowiedzieć. Ciężko mu się żyło. Starał się to ukryć, ale jak widać nie wychodziło mu to za dobrze. Kierowca ściszył piosenkę, która leciała w radiu, ruszając samochodem z miejsca.
- Dobrze, że mnie sprawy nie przerastały. W moim przypadku zakończyło by się to naprawdę bardzo źle- powiedział kładąc nacisk na słowo "naprawdę".
- Domyślam się.- rzekł Jack- Odwieź mnie do domu. Muszę się przespać.- dodał po chwili.
- Oby nie śniło Ci się to co poprzednim razem. Mam na myśli, że nie będzie Ci się śniła umierająca Juliet, i że jesteś na Wyspie.- włączył kierunkowskaz i skręcił w prawo. Pasażer pokręcił głową. Po jakimś czasie dotarli na miejsce. Było tu kilka domków i poobdzierane mury z graffiti. Brodacz usłyszał spikera w radiu:
- Jest godzina 23:42. Teraz...- kierowca zgasił samochód i radio się wyłączyło. Warkot samochodu ucichł.
- Jesteśmy. Idź do domu i wyśpij się.- powiedział odwracając głowę w stronę byłego lekarza, który pokiwał głową i wyszedł z samochodu. - Och, i Jack...- Shephard nachylił się, opierając rękę, o mokry dach, na który wciąż padał deszcz.- Zgol tę brodę.- rzekł mężczyzna. Ten, który miał się ogolić pokiwał głową i zamknął drzwi. Samochód zaczął warkotać, i po chwili odjechał, skręcając w lewo, gdy dojechał do końca ulicy. Jack odprowadził go wzrokiem. Dało się słyszeć uderzenie pioruna gdzieś niedaleko. Mężczyzna wszedł do domu i w mokrych rzeczach położył się na kanapie, słysząc odgłos syreny. Po chwili usnął.

<center>LOST</center>



P.S- Krzyś, źle zrozumiałeś Razz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fisher dnia Nie 1:24, 30 Lis 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krzys
Przyjaciel Forum


Dołączył: 09 Sty 2007
Posty: 2565
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Wto 23:19, 02 Wrz 2008    Temat postu:

Po przeczytaniu tego odcinka ciśnie mi się na usta tylko jedno słowo: wow Smile . W życiu bym się nie domyślił, że pierwszy i drugi odcinek napisała ta sama osoba. Wszystkie błędy, które popełniłeś w odcinku pierwszym, nadrobileś w drugim. Zresztą to byl tylko sen Jacka, miał prawo być krótki i beznadziejny Smile . Wiierz mi, naprawdę chciałbym coś złego napisać o odcinku drugim, ale po prostu nie mogę. Wykrztuszę tylko, że żałuję, że nie było w nim retrospekcji ani futurospekcji.

PS. Nie zmienia to jednak mojego poglądu na odcinek pierwszy. Zrobienie odcinka, który caly byłby snem jest dobrym pomyslem, ale nie na początek sezonu. Nie na początek...

7/10

Byłoby więcej, gdyby nie odcinek pierwszy, który chyba przez caly sezon będzie pocągał złe oceny u mnie

EDIT:

Fisher napisał:
P.S- Krzyś, źle zrozumiałeś Razz


Pewnie i tak, ale po odcinku drugim to chyba nie ma znaczenia Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Krzys dnia Śro 0:01, 03 Wrz 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fisher
Przyjaciel Forum


Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 1579
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Nie 1:21, 30 Lis 2008    Temat postu:

LOST- Your Life


Miasto Los Angeles:
Sobota wieczór jak sobota wieczór. Prawie każdy się bawi. A Ci co się nie bawią to żałują, że się nie bawią. Ale nie w przypadku Kate. Ta miała dużo rzeczy do zrobienia. Aaron śpi, opiekunka przyszła 10 minut temu. Austen ubrała się jak na pogodę za oknem przystało. Wyszła z domu i wsiadła do auta. Było zimno. Włożyła kluczyki do stacyjki, gdy nagle z tyłu odezwał się jakiś głos:
- Witaj, Kate.- Ta aż podskoczyła ze strachu i przestała się ruszać.- Wybacz, nie chciałem Cię przestraszyć.- Kate spojrzała w lusterko i oburzonym głosem powiedziała:
- Co Ty tu robisz? Miałeś zostawić nas w spokoju! Nas wszystkich!
- Nie denerwuj się i prowadź. Chcę Ci coś pokazać.- chwila ciszy- No już, prowadź. Nie mam zbyt wiele czasu.- Kate posłusznie właczyła silnik i kierwoała się wskazówkami mężczyzny na siedzeniu z tyłu.
<center>---</center>
Sayid ubrany na czarno, szedł z jakąś grupą ludzi, ubranych tak samo. Szli ulicą, ale była ona wyjątkowa. Taka cicha, mroczna, ale zarazem uspokajająca. Doszli do jakiegoś budynku i stanęli przed nim. Jeden z nich spojrzał na zegarek i powiedział:
- Jest 22:12. Za 3 minuty wchodzimy. Łapiecie? Przygotujcie się.- Było słychać przeładowywanie broni, a odgłos ten rozniósł się po opustoszałej ulicy, po której właśnie przebiegł pies. Wszyscy nałożyli kamizelki, kominiarki. Jeden z nich zaczął odliczanie na palcach i mówił, podczas gdy inni byli już przygotowani i czekali:
- 3, 2, 1- wyważył drzwi, a cała reszta wpadła do budynku i zaczęli krzyczeć:
- Na ziemię i ręce na głowę! Wszycy!- zaczęli celować do każdego po kolei z broni. Sayid podchodząc do jakiegoś starszego człowieka rzekł:
- Ciebie to też się tyczy. Na ziemię i ręce na głowę.- teraz podszedł do recepcjonisty.- Daj mi klucz do pokoju numer 125.- Sayid wziął klucze i nastała cisza. Chwilę się porozglądał i powiedział:
- Ty zostajesz tutaj i ich pilnujesz. Reszta za mną- powiedział i stanął przed windą razem z resztą. Nacisnął guzik i po chwili dało się słyszeć ciche piknięcie. Drzwi z charakterystycznym dźwiękiem się otworzyły. Weszli do czerwonej windy. Jarrah powiedział:
- Nazywa się Widmore. Chcę mieć go żywcem. – nacisnął guzik i drzwi się zamknęły. Winda pojechała w górę.
<center>---</center>
WYSPA:
Tamtego dnia, gdy Ben przesunął Wyspę, wiele się zmieniło. Oni się pojawili.
- Powiedz mi coś, Richard.- zaczął Locke, gdy siedzieli w jakimś ciemnym miejscu.
- Słucham, John- mówił wyglądający na zdenerwowanego Richard, który coś wypatrywał.
- Dlaczego oni chcą nas zabić?- zapytał rozglądając się.
- Ponieważ Ci ludzie, którzy nas gonią, którzy chcą nas zabić, John. Są potwornie zawzięci i zrobią wszystko, WSZYSTKO aby odzyskać swój dom.- spojrzał na Locke’a a potem gdzieś w głąb dżungli, w stronę bambusowych drzew, gdzie było mrocznie i ciemno. Dało się słyszeć jakieś okrzyki.
<center>---</center>
Daniel otworzył oczy. Zobaczył biegnących w jego stronę ludzi. Szybko wstał i zdołał dostrzec ich twarze. Słońce grzało niemiłosiernie, nie było żadnego wiatru. Piasek był tak gorący, że nie sposób było chodzić na boso. Ale Ci ludzie byli na boso. Podbiegli do Daniela, powalając go na ziemię:
- Ty jesteś Daniel Faraday?- chwila ciszy- Ty nim jesteś?!- zaczęli go szarpać.
- Taak. Tak to ja!
- Bierzcie go do nas!- nakazał któryś z ludzi. Zaczęli porywać każdego z rozbitków. Na plaży nie było Sawyera i Milesa. Siedzieli w dżungli, gdzie było na pewno chłodniej niż na plaży.
<center>---</center>
Miasto Los Angeles:
Dojechali na miejsce. Kate zgasiła silnik.
- Co teraz?- zapytała- Zabijesz mnie?
- Ty nie możesz zginąć, bo musisz...
- Przestań chrzanić!- Przerwała mu Kate- Mam już dość tego gadania: „Musicie wrócić na Wyspę! Musimy wrócić na Wyspę!”. Niczego nie muszę ani ja, ani reszta nas. Więc skończ z tym, bo ja tam nie zamierzam wrócić.- wyrzuciła z siebie.
- Właśnie dlatego chcę Ci coś pokazać.- rzekł i wyszedł z samochodu. Na maskę spadły pierwsze krople deszczu. Kate wyszła i poszła za nim do jakiegoś magazynu.
<center>---</center>
- Po co kazałeś mi tutaj przyjechać?-zapytała
- Po to.- wskazał mężczyzna głową coś, a Kate zaniemówiła. Stała jak wmurowana. Na dworze można było usłyszeć jak pada deszcz i wieje mocny wiatr. Gdzieś zatrąbił samochód, ktoś coś krzyknął. Kate nawet nie mrugnęła oczami. On stał i podziwiał całą scenę. Wiedział, że uda mu się ją przekonać. Austen poleciały łzy z oczu.
- Dlaczego? Dlaczego... tak... tak bardzo chcesz, zebyśmy tam wrócili, że pokazujesz mi coś takiego? Dlaczego?!- zaczęła płakać na dobre. To co zobaczyła, sprawiło, że chciała tam być jak najszybciej. Z resztą ocalałych czy bez nich. Nieważne. Ona musiała tam być.
<center>LOST</center>


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fisher dnia Nie 1:23, 30 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krzys
Przyjaciel Forum


Dołączył: 09 Sty 2007
Posty: 2565
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Nie 17:04, 30 Lis 2008    Temat postu:

Krótko! Zdecydowanie za krótko! Prawie po jednej scenie z każdego wątku... Mógłbyś naprawde trochę rozwinąć, bo wszystkie dotychczasowe trzy odcinki zmieściłyby się w jednym. Ale akcja ogólnie daje radę Smile . Podobają mi się jak zwykle te klimatyczne opisy scen, a akcja porwania Widmore'a wyśmienita. Tylko mógłbyś trochę ją rozwinąć, np. żeby w tym samym odcinku już zdążyli go porwać, a nie tylko wsiąść do windy. Czekam na kolejne odcinki, bo szczególnie tajemniczo zakończyłeś końcówkę... Ciekaw jestem co przekona Kate do powrotu na Wyspę.

8/10


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fisher
Przyjaciel Forum


Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 1579
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Pon 0:27, 22 Gru 2008    Temat postu:

LOST- Heading to the End
Miasto Los Angeles:
-Locke! Locke!- Jack biegał gdzieś po ciemnych ulicach Los Angeles- Gdzie jesteś?!
- Za Tobą, Jack.- John siedział na wózku inwalidzkim i patrzyła Jacka, a ten się odwrócił i przez chwilę się nie odzywał.
- Czego chcesz ode mnie?- zapytał Jack, i nagle zaczął padać deszcz. Deszcz tak silny i mocny, że krople, które spadały z nieba Jack z bólem przyjmował na ciało. John wstał z wózka i podszedł bliżej Jacka i mówił coś niezrozumiale, gdyż szum deszczu wszystko zagłuszał.- Co? Powtórz. Powtórz! Nie słyszę!- John uśmiechnął się, odwrócił i poszedł sobie, zostawiając wózek. Shephard otworzył oczy. Kolejny sen. Dziwny sen. Jeden z tych, które pamięta się wiecznie. Wyciągnął telefon i zadzwonił do kogoś. Po chwili odpowiedział:
- Okej, tak. Dobrze, zaraz będę.- rozłączył się i powiedział po cichu: Dziękuję.
Wyszedł z domu i szedł po mokrej i świecącej od świateł ulicy, na której była kompletna pustka, nie licząc samochodów zaparkowanych przy domach. No bo kto by wychodził o trzeciej w nocy z domu? Chyba jakiś szaleniec, który potrzebuje czegoś w rodzaju... koła ratunkowego. Jack potrzebował takiego czegoś. Potrzebował swojej własnej karty przetargowej, którą za chwilę miał zamiar odebrać. Tylko owa karta przetargowa nie miała pojęcia, że ktoś chce ją mieć na własność. Ktoś, kto nie chce żyć... na tym świecie. Po rozmyśleniach i ponownym rozpatrzeniu ZA i PRZECIW Jack chwycił za klamkę od białego domu, zniszczonego domu, z powybijanymi szybami, i śmierdzącym w środku. Tak, zdecydowanie śmierdział. Shephard po cichu zamknął za sobą drzwi i wszedł na drugie piętro. Oczywiście schody były zgniłe, i mokre od deszczu, który w nocy wlatywał do środka. Szedł po nich aż w końcu skręcił w lewo. Stał tam człowiek. Ubrany na czarno, który gapił się gdzieś przez okno.
-Cieszę się, że...- zaczął Jack, ale mężczyzna mu przerwał.
- Darujmy sobie tę paplaninę, i przejdźmy do konkretów- odwrócił się, ale jego twarz pozostała w cieniu- co będę z tego miał?
Jack wyciągnął zza paska broń i wycelował w kierunku mężczyzny:
- Powiedzmy, że spokojne życie? Z dala od tego wszystkiego. Życie, na które zasługujesz. Cóż, w końcu możesz wiele zyskać.
- Nie wrócę na Wyspę.
- Ale tam jest Twój syn. Od dawna chciałeś go widzieć. Prawda?
- Jeśli teraz odpowiem źle, to mnie zastrzel.- on wiedział, że Shephard i tak nie może go zabić- Jack, byliście na Wyspie 108 dni. 108 dni zanim CZĘŚĆ- nałożył nacisk na to słowo- ale tylko mała część z was wydostała się z Wyspy, zostawiając resztę. Ben przesuwa Wyspę, a Ty UDAJESZ, że gryzie Cię z tego powodu sumienie. Ale ja Ci powiem jak jest na prawdę. W tej chwili gówno obchodzą Cię Ci, co zostali na Wyspie. Ty chcesz swojego, Kate chce swojego i wszyscy inni uratowani chcą swojego. Zupełnie czego innego niż uratowania innych. Więc do jasnej cholery obudź się i zrozum, nie masz po co żyć! Nie wrócisz na Wyspę. Ben już od początku Cię oszukuje. Każdego z was. Ale Ty, głupi wierzysz mu. John Locke... próbuje ocalić Tobie życie.- zrobił krótką przerwę, aby zaczerpnąć więcej powietrza i sprawdzić jak Jack reaguje na jego słowa.- A teraz... Są dwa sposoby na powrót na Wyspę. Ja jestem jednym z nich. Dokładnie wiem co planujesz. Przyszedłeś tutaj, myśląc, że gdy przedstawisz mi swój plan, ja tak bardzo będę chciał zobaczyć swojego syna, że wrócę z Tobą na Wyspę. Cóż...- wyciągnął broń.- Nie udało Ci się- i zanim Jack zdążył się zorientować mężczyzna wycelował i strzelił w niego trafiając w ramię... Było słychać tylko odgłos upadania broni na ziemię, łuski i samego Jacka, który stracił przytomność. Strzelec zapalił papierosa, popatrzył chwilę na leżącego i wyszedł z pomieszczenia, a po chwili dało się słyszeć zamknięcie drzwi... Dochodziła czwarta nad ranem... Gdzieś w budynku przebiegł szczur, drepcząc na swoich nóżkach po podłodze i obdrapując ścianę. Na ziemi było coraz więcej krwi.
---

Drzwi się otworzyły, a w pokoju było ciemno. Jakby nikogo tutaj nie było... Ale był. On. Leżał i spał. Sayid podszedł do łóżka, postrzelił Widmorer17;a w nogę, a gdy ten obudził się z wrzaskiem i dezorientacją wstrzyknął mu coś. Miał wszystko zaplanowane, tak jak kazał mu zrobić Ben:
- Bierzcie go. Ale uwaga jest ciężki- Sayid zażartował, wiedząc, że już po wszystkim. Teraz czekał na sygnały od Linusa. Rozglądnął się po pokoju i w ciemności dostrzegł jakąś teczkę. Podszedł do biurka i zacął ją przeglądać. Były tam wszystkie informacje o ocalałych. Te, które oni wiedzieli sami, ale były też te, o których oni nie widzieli... Sayid wyszedł z pokoju zabierając ze sobą teczkę. Jako, że winda jechała w dół, on szybko zszedł po schodach. Gdy wszyscy znaleźli się na dole, ujrzeli jednego martwego człowieka- członka napadu. Dopiero później zorientowali się, że przed hotelem stoi pełno radiowozów, policjantów w kamizelkach i antyterrorystów. Usłyszeli jeszcze szum helikoptera nad dachem:
-Ręce do góry! Wyjdźcie z budynku!- odezwał się jakiś policjant przez megafon.
- Mamy przechlapane.- powiedział jeden z porywaczy.
---

Kate prowadziła samochód. Oczy miała załzawione. Co chwile je ocierała.
- Więc teraz zostali nam tylko Sun i Sayid. Prawda?- Zapytał patrząc na nią, aby upewnić się, że na pewno chce wrócić na Wyspę.
- Tak. Tylko oni. Wracasz z nami, prawda?-
- Nie. Nie wracam.- odpowiedział Ben, i zapatarzył się przez przednią szybę.
- Dlaczego?- zapytała Kate i spojrzała na niego. W ogóle nie interesowała się drogą.
- Patrz na drogę, bo nas zabijesz- powiedział.- Nie wracam na Wyspę, ponieważ nie mogę. Zapewne chcesz teraz zapytać: dlaczego? No to ja Ci powiem tak: widziałaś już zapewne Czarny Dym... Nazywacie to.. potworem- zaśmiał się- to strażnik Wyspy, Kate. Kto przesunie Wyspę i będzie chciał na nią wrócić, nie będzie mógł. To znaczy, wróci na nią, ale Cerberus, czyli Czarny Dym zabije tego kogoś. Kiedyś mogłem go kontrolować, ale od momentu przesunięcia Wyspy, już nie będzie mnie rsłuchałr1;.- uśmiechnął się lekko, ale Kate poznała, że jest zawiedziony tym.
- Ale skoro Czarny Dym zabił Eko, to znaczy...- czekała, aż Ben dokończy.
-... to nic nie znaczy. On nie służy tylko do Obrony Wyspy. Służy do ratowania, no... kiedyś służył- poprawił się szybko Ben.- Obecnie do zabijania, rskanowaniar1; i co najważniejsze....- nie dokończył i usłyszał pisk opon i trąbienie.
- O cholera!- wykrzyknęła Kate i szybko skręciła w lewo, wpadając w poślizg. Ben był przerażony i chwytał się czegokolwiek mógł... Kate zatrzymała samochód i odetchnęła z ulgą... Dostrzegła, że z tyłu coś miga. Przyglądnęła się dokładnie. Był to radiowóz.- Cholera. Omal nie uderzyliśmy w radiowóz.-
- Co?! Radiowóz?!- oglądnął się gwałtownie do tyłu Ben. Dostrzegł podchodzącego policjanta.
- Czego się tak boisz?- zapytała Kate patrząc na niego.
- Jestem poszukiwany, Kate. Poszukiwany....
---

Jack włożył rękę do kieszeni, i powoli, z trudem wyciągnął telefon. Miał trudności z otworzeniem klapki, na dodatek szczur zaczął chodzić po nim i drapać go. Shephard nigdy nie wyobrażał swojego końca w taki sposób. Postrzelony przez jakiegoś starego faceta i drapany przez szczura? To zupełnie nie w jego stylu. Jack chciał umrzeć jak bohater. Jak Charlie. Charlie, który właśnie stał przed Jackiem. Zabrał mu telefon i wykręcił numer. Podał adres, swoje fałszywe imię i nazwisko, a gdy rozmowa się zakończyła, włożył Jackowi do rąk jego telefon.
- Jack... jeszcze nie czas. Jeszcze nie czas, Jack. Nie dokończyłeś tego, co zacząłeś. Jeszcze nie ma dla Ciebie miejsca wśród Naszych. Szykujemy je... powoli. Ale jeszcze nie jest gotowe.- powiedział stojąc jakiś metr od niego. Shephard chciał coś powiedzieć, ale nie mógł. Co prawda nie dosłyszał zbytnio Charliego, ale usłyszał to, że nie umrze teraz. Żałował, że puścił Charilego do tamtej stacji. Zamknął oczy. Serce biło mu coraz wolniej... Czuł, że umiera.
LOST


5x05- The End
(przerwa- 4 tygodnie)
5x06- Alone
5x07- Beautiful Night
5x08- Someone special


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Największe forum LOST - Zagubieni w Polsce Strona Główna -> LOST - po emisji serialu / LOST / Serial / Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin