Forum Największe forum LOST - Zagubieni w Polsce
Welcome to the island - Namaste
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

BYŁA SOBIE KIEDYŚ WYSPA... - Maciej Czaharyn
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Największe forum LOST - Zagubieni w Polsce Strona Główna -> Inne / Konkurs / Druga Edycja - prace konkursowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amos81
Inny


Dołączył: 13 Gru 2007
Posty: 2359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 107 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: W-wa
Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Wto 17:21, 23 Cze 2009    Temat postu: BYŁA SOBIE KIEDYŚ WYSPA... - Maciej Czaharyn

CZĘŚĆ 1 "God loves you as He loved Jacob."



O starożytnych Egipcjanach wiemy bardzo wiele. Budowali piramidy, wierzyli w wielu bogów, mumifikowali zmarłych... Ich religia jest ogólnie uważana za mit. Jednak nieliczne grono naukowców odkryło, że w ich kulturze jest więcej prawdy niż możemy sobie wyobrazić. Ci sami naukowcy zataili przed resztą świata istotny fakt. Głównym ośrodkiem kultu Egipcjan nie byli bogowie, lecz legendarne miejsce - wyspa, której znalezienie było głównym celem każdego Egipcjanina. Wyspa ta, według zapisków znalezionych w grobowcu faraona Ahmose II, jest "domem" jednego z najważniejszych bogów - opiekuna zmarłych nazwanego przez nich Anubisem. Uczeni zbadali dokładnie grobowiec Ahmose. Znaleźli tam wiele tablic z hieroglifami. Mówiły one głównie o śmierci i reinkarnacji. Jednak pośród tych obrazków dostrzeżono coś co zupełnie nie pasowało do reszty hieroglifów: wizerunek człowieka ze spiralą w miejscu głowy. Pod rysunkiem widniał napis: "DANIEL FARADAY".







Kilka minut po postrzeleniu Daniela, przez Eloise.



Daniel przekonał matkę swoimi słowami. Nakazała Richardowi umożliwić jej dostęp do Świątyni.



- Richard, on jest moim synem. - powiedziała Ellie

- Wierzysz mu? - zapytał Richard - Bo według mnie wygląda on na starszego od ciebie. Więc jakim cudem mógłby być twoim synem?

- Pamiętasz rok 1954? To on kazał nam ukryć bombę. Powiedział, że jest z przyszłości. Proszę cię, Richard. Pozwól mi go tam zaprowadzić. Musi nam pomóc. Wiesz przecież co ma się wydarzyć za kilka godzin!



Richard popatrzył na resztę Innych przysłuchujących się ich rozmowie.



- Dobrze. - oznajmił - Ale wiesz jakie będą tego konsekwencje...



Po chwili Richard, Eloise, Widmore i dwoje innych ludzi ruszyli w stronę Świątyni, niosąc Daniela na noszach.





"Był to dzień po objęciu przeze mnie władzy nad ludnością Egipską. Podczas spoczynku w komnacie mojej - Ahmose, syna bogów, zjawił się dziwny człowiek. Powiedział, że przybywa z Amduat i jest wysłannikiem jedynego prawdziwego boga, jak go nazywał - Jacoba. Ów człowiek posługiwał się mową inną od tej, którą włada lud Egipski, a jednak rozumiałem każde jego słowo. "Skąd znam twoją mowę?" - zapytałem. "Zna ją każdy, kto jest potomkiem Jacoba." - odpowiedział. Chciałem, aby jak najszybciej człowiek ten opuścił moją komnatę. Chciałem wezwać straż, jednak w tym człowieku było coś, co powstrzymywało mnie od tego. Człowiek ten opowiedział mi bardzo dokładnie o Amduat. Dał mi mapę, na której było wiele lokalizacji Amduat. Do każdej z nich wysyłałem swoich poddanych, ale nigdy nie powracali z podróży. Po pewnym czasie moi poddani odnaleźli na brzegu wielkiej wody kilkoro z tych ludzi martwych. Dołączona była do nich kamienna tablica z wiadomością napisaną w języku potomków Jacoba. Wiadomość brzmiała: "Nie poszukuj nigdy więcej mojej Wyspy Ahmose. Każdy twój poddany, którego zobaczę na Świętej Ziemi Brahmy skończy tak jak oni." Mieli oni na plecach wypaloną gwiazdę. Postanowiłem osobiście udać się do Amduat i udało mi się!" - tak brzmiał wpis na zwoju papirusu znalezionym w grobowcu Ahmose. Co najdziwniejsze był on napisany w języku angielskim.





Doszli przed mur otaczający Świątynię. Przeszli przez bramę i ruszyli w jej stronę. Po chwili wyszli na rozległy plac. W samym jego środku stała piękna piramida. Podeszli do wejścia. Richard wymacał w ścianie otwór i wsadził do niego kamienną klamkę w kształcie krzyża ankh, którą wyciągnął ze swojej torby. Wrota świątyni otwarły się i Inni przekroczyli jej próg. Szli korytarzem, aż w końcu zatrzymali się przed wejściem do wielkiego pomieszczenia z samotnym filarem stojącym pośrodku. Eloise chciała wejść do środka, ale Richard ją zatrzymał.



- Nie idziemy tam. - powiedział odwracając się do ściany. Pomacał ją i wcisnął wystający lekko blok kamienia. Ściana "wjechała" w głąb, odsłaniając przejście. Inni weszli tam, a ich oczom ukazały się kolejne drzwi pokryte hieroglifami.

- Zostańcie tutaj. - powiedział Richard i podniósł Daniela z noszy. Przeszedł przez drzwi, które zamknęły się za nim z głuchym łoskotem.

Richard znalazł się w ciemnej komnacie. Na ścianach płonęły pochodnie. Jak w całej Świątyni, ściany były pokryte hieroglifami. Na końcu sali ze ściany wystawał kamienny stół. Richard podszedł do niego i położył na nim Daniela. Nad stołem w ścianie była wykłuta szpara. Richard usłyszał za nią przybliżające się do niego kroki. Ktoś najwyraźniej był za ścianą i wziął Daniela do siebie, pociągając za płótno, na którym leżał. Richard usłyszał zza ściany basowy głos:



- Chciałbym porozmawiać z Eloise.



Usłyszał, że osoba za ścianą się oddala i wyszedł z pomieszczenia. Za drzwiami czekali na nich Widmore i Eloise.



- Ellie, Jacob chciałby z tobą porozmawiać.



Widmore popatrzył na nią ze złością, a ona sama weszła do komnaty.





W mroku można było dostrzec postać niosącą Daniela. Był to wysoki mężczyzna ubrany w "spódnicę". Jego włosy były długie, a na głowie miał założoną maskę przypominającą głowę szakala i coś w rodzaju czapki. Jacob ułożył Dana na podłodze i wokół rozbłysło jasne światło.



Widmore i Richard czekali niecierpliwie na powrót Eloise. Po chwili wyszła. Była bardzo blada.



- Co ci powiedział­? - zapytał Widmore

- O-o-on chyba podjął decyzję... - wyjąkała - Wybrał ciebie.



Na twarzy Charles'a zagościł złośliwy uśmiech.



- Kazał mi opuścić Wyspę. - powiedziała po chwili Eloise

- Że co? - zdziwił się Richard

- To kara za postrzelenie mojego syna.

- No właśnie... Gdzie on jest? - Zapytał Richard

- Zniknął.





Wiele lat wcześniej.



Studnia obok Orchidei była w budowie. Prowadziła do niej ścieżka, którą szli skośnoocy ludzie poganiani przez Egipcjan bijących ich biczami. Ci ludzie nieśli na plecach ciężkie bloki skalne, które były spuszczane w głąb studni. Na dole kilkoro niewolników układało ścianę. Obok leżało drewniane koło.



- Powiedz im, żeby bardzo ostrożnie włożyli to koło na oś. - te słowa wypowiedział Daniel Faraday do strażnika, który stał obok niego i nadzorował pracę.







Daniel otworzył oczy. Było mu bardzo zimno. Rozejrzał się dookoła i zobaczył, że leży w śniegu. Wstał z ziemi i zwymiotował. Zobaczył ślady stóp. Ośnieżone krzaki za nim poruszyły się i zobaczył, że w jego stronę biegnie niedźwiedź polarny, więc rzucił się do ucieczki. Niedźwiedź prawie go doganiał, kiedy rozległ się gwizd. Niedźwiedź zatrzymał się i zawrócił. Daniel rozglądał się za źródłem tego gwizdu, kiedy poczuł mocne uderzenie w głowę i stracił przytomność. Nad nim stał wysoki mężczyzna z procą wyciągniętą w jego kierunku. Z zarośli wybiegł drugi człowiek. Ten z procą powiedział coś w dziwnym języku i tamten podniósł Dana i poszedł z nim w głąb lasu. Po jakimś czasie doszli do obozu złożonego z ok. 20 namiotów. Jeden z nich wyróżniał się od reszty. Był bardzo piękny. Ozdabiały go hieroglify. Był też większy od innych i odizolowany od reszty obozu. Przed wejściem stało dwóch strażników uzbrojonych w łuki. Dwóch Egipcjan i Daniel, który odzyskał przytomność podeszli do tego namiotu. Jeden ze strażników podszedł do Daniela i powiedział coś do niego, po czym założył mu na oczy opaskę i wprowadził do namiotu. Rzucili go na kolana, a oni sami też uklękli.



- Kim on jest? - zapytał jakiś głos po angielsku

- Znaleźliśmy go w lesie, panie. - powiedział jeden z Egipcjan

- Ściągnijcie mu opaskę. - rozkazał głos



Danielowi odsłonięto oczy. Spojrzał przed siebie i wytrzeszczył oczy.



- Richard? - zapytał







Okolice studni.



Niewolnicy nieśli bloki skalne, poganiani przez strażników. Nagle jeden z niewolników rzucił na ziemię swoją skałę i rzucił się do ucieczki. Strażnicy od razu to zauważyli i z ich proc wystrzeliło kilka kamieni. Skośnooki upadł na ziemię, ale Egipcjanie zaraz go podnieśli. Przytargali go do studni i rzucili na kolana. Niewolnik spojrzał w górę. Przed nim stał posąg.



- Oddaj mu cześć, psie! - krzyknął jeden ze strażników uderzając go w brzuch

- Błagaj Jacoba, żeby odpuścił ci twój grzech! - powiedział drugi



Niewolnik zalał się łzami. Egipcjanie złapali go, podeszli do studni i wrzucili go do niej.







Przed Danielem, na tronie siedział mężczyzna uderzająco podobny do Richarda. Miał on na sobie strój, w którym chodzili faraoni.



- Skąd znasz ten język? - zapytał mężczyzna - I kim jest Richard?



Daniel nie był w stanie wypowiedzieć ani słowa.



- Faraon o coś się ciebie zapytał! - Krzyknął strażnik

- Języka nauczyła mnie matka. - powiedział Dan - A ty, jeśli nie jesteś Richardem, to jesteś do niego bardzo podobny.

- Skąd się tu wziąłeś? - zapytał faraon - Jesteś człowiekiem Siakjakuniego?

- Nie mam pojęcia, w jaki sposób się tu znalazłem i nie mam pojęcia, kim jest Sia...

- Siakjamuni, - dokończył za niego faraon



Nagle umysł Daniela rozjaśnił się.



- Jesteś faraonem?! - prawie krzyknął - Jakim cudem?!

- Jakim cudem?! - zezłościł się strażnik - Nasz pan został wybrany przez samego Jacoba, a ty się pytasz jakim cudem?! Masz szczęście, że nasz pan jest łaskawy!

- Milcz! - uciszył go faraon



Spojrzał na ubranie Dana.



- Co to za dziwna szata? - zapytał

- To... - powiedział - Jest kombinezon Inicjatywy DHARMA.

- Więc jednak jesteś człowiekiem Siakjamuniego! - powiedział faraon patrząc podejrzliwie na Daniela.



Ten spojrzał na faraona pytającym wzrokiem.



- On naucza was DHARMY, a wy wierzycie w te bzdury!

- Powtarzam, że nie znam żadnego Siakjamuni. To kombinezon Inicjatywy DHARMA, która prowadziła badania na tej Wyspie... Właściwie to będzie prowadzić.

- Jak to "będzie"? - zapytał faraon, któremu nie uleciało żadne słowo wypowiedziane przez Daniela.

- Będzie w przyszłości. Stamtąd przybyłem.

- Co to jest "przyszłość"? - zapytał jeden z Egipcjan

- To to, co wydarzy się za godzinę, dni i lata.



Wszyscy patrzyli na niego zdziwionym wzrokiem.



- Panie, ten człowiek to łgarz. - powiedział strażnik

- Potrafię odróżnić łgarza od człowieka mówiącego prawdę. A on z pewnością nie kłamie. - powiedział faraon - Odprowadzić go do namiotu i nakarmić! Jak masz na imię?

- Daniel.

- Ja jestem Ahmose.



Daniel wyszedł z namiotu. Ludzie zebrali się, żeby go zobaczyć.



- To on! - powiedział pewien starzec - Powiadam wam! To on pomoże nam zwyciężyć! O nim mówi przepowiednia!



Strażnik wskazał Danielowi namiot. Ktoś przyniósł mu rybę i suszone owoce. Kiedy skończył jeść położył się na posłaniu i zasnął. Obudził go znajomy strażnik.



- Pan chce się z tobą widzieć. - powiedział



Zaprowadził Daniela do namiotu Ahmose.



- Proszę, usiądź. - wskazał mu krzesło stojące przed nim - Zapewne słyszałeś co ludzie o tobie mówią>

- O przepowiedni? - zapytał Dan

- Tak. Okoliczności twojego przybycia poruszyły tutejszą ludnością. Uważają, że jesteś postacią, o której mówi przepowiednia.

- Jaka przepowiednia?

- Spisana przez nieznanego człowieka. Mówi o człowieku, który przybędzie z innego okresu i pomoże nam zwyciężyć.

- Zwyciężyć co?

- Wrogów. Heretyków, którzy uważają się za lud wybrany przez Jacoba, którego nazywają imieniem Brahma. Przejęli to miejsce. Ale Jacob nam pomoże. Nie pozwoli, żeby po jego domu wałęsali się niewierni. Wszyscy żywimy nadzieję, że nam w tym pomożesz. Nawet, jeśli nie jesteś tym, o którym mówi przepowiednia.

- Oczywiście, że pomogę. Mogę o coś spytać?



Ahmose kiwnął głową.



- Skąd znasz język angielski?

- Masz na myśli język, którym teraz mówimy?

- Tak.

- Jacob mnie go nauczył.

- Ciągle mówisz o jakimś Jacobie... Kim on jest?

- To najwyższy bóg. Jedyny bóg, a nie jak wierzą inni Egipcjanie. Oni uznają ich wielu.



Przerwały im krzyki z zewnątrz. Do namiotu wpadł jakiś człowiek.



- Siakjamuni wtargnął do naszej wioski! - wydyszał - Jest sam.



Faraon zerwał się z tronu, chwycił łuk i wybiegł z namiotu.



- Budda! - krzyknął - Złamałeś zasady! Wtargnąłeś na Świętą Ziemię! Zabić go! - rozkazał ludziom, który napięli łuki gotowi do strzału.

- Nie! - krzyknął Siakjamuni. Był tęgim skośnookim mężczyzną. Był łysy i miał na sobie czerwoną szatę. - Doszły mnie słuchy, że on przybył.

- Skąd to wiesz? - wycedził Ahmose

- Jeden z twoich poddanych regularnie donosi mi o tym, co dzieje się w waszej wiosce. - powiedział Budda ze złośliwym uśmiechem



Faraon odwrócił się do swoich ludzi.



- Zabiję tego plugawca, kiedy go wykryję! - wrzasnął

- Spokojnie Ahmose! - powiedział Budda - Ten człowiek powiedział mi wystarczająco dużo. Samo go zabiłem.

- Czego chcesz? - wydyszał Ahmose

- Chcę zaproponować ci rozejm. Zaprzestaniemy tej wojny. Przez środek Wyspy przeprowadzimy mur tak wysoki, że nie będziemy mogli przejść na swoją połowę. Będziecie czcić swojego Jacoba w waszej Świątyni, a my zbudujemy naszą dla Brahmy. Zobaczymy, kogo on wybierze!

- Jesteś głupcem, jeśli myślisz, że zgodzę się na twoje warunki. - powiedział faraon

- Tymi słowami wypowiedziałeś wojnę Brahmie. Zniszczę ciebie i twój lud. - z tymi słowami Budda odwrócił się i ruszył w stronę lasu.







Cerberus jest gatunkiem węży połozowatych. Występuje w rejonie Australii i południowego wybrzeża Azji. Najagresywniejszym wężem z tego gatunku jest "Cerberus Rynchops". Tajne badania nad tymi zwierzętami dowiodły, że potrafią one odgadywać ludzkie myśli i emocje. Pomaga im to w obronie przed napastnikami.







- Nie sądzę, żebyś zwyciężył! - krzyknął za nim Ahmose - Jest wśród nas człowiek z przepowiedni!



Budda Siakjamuni odwrócił się. Na jego twarzy zagościł szyderczy uśmiech.



- On?! - powiedział ze śmiechem - On wygląda jakby sam potrzebował pomocy!

- Wiem jak wezwać Cerberusa! - powiedział faraon



Z twarzy Siakjamuniego spełzł uśmiech, a jego miejsce zajął szczery strach.



- Kłamiesz! - powiedział przerażonym głosem

- Nie kłamię. - teraz Ahmose się uśmiechał - Wkrótce się o tym przekonasz.

- Wątpię, żeby tą bestię można było wezwać. - powiedział Budda - A my dysponujemy o wiele groźniejszą bronią od pełzającej chmury dymu.

- Chmury dymu, która zabiła twojego ojca... - powiedział faraon ze śmiechem



Budda odwrócił się i odszedł. Faraon wszedł do namiotu.



- Faraon jest dziwnym człowiekiem. - powiedział do Daniela Egipcjanin, który go znalazł - Gdyby tu był jego ojciec, Siakjamuni zostałby natychmiast zabity. Podobny los spotkałby ciebie.



Dan rozglądnął się wokół siebie. Wszystko wokół niego było ośnieżone. Wcześniej nie zwrócił na to uwagi.



- Skąd wziął się tu śnieg? - zapytał

- Jak to skąd? Spadł z nieba... - odparł Egipcjanin







Budda Siakjamuni doszedł do swojego obozu. Jego ludzi było znacznie więcej niż ludzi faraona. Obóz zajmował całą wielką polanę.



- Wszyscy mają przygotować broń! - krzyknął - Zaraz wyruszamy ostatecznie rozprawić się z Ahmose.



Jego ludzie przyjęli tą wiadomość z entuzjazmem.







Ahmose siedział przed namiotem i oglądał ankh, który trzymał w ręku. Zauważył Daniela, przypatrującego mu się i przywołał go gestem.



- Chciałbym, abyś udał się ze mną w jedno miejsce. - powiedział faraon - Chcę ci coś pokazać.

- Co?

- Coś, co będzie nam potrzebne, aby nie utracić Amduat.

- Co to jest Amduat?

- To miejsce, w którym się teraz znajdujemy. Kiedy już wybijemy wszystkich wrogów, a ja zginę, wtedy ty będziesz dowodził moimi poddanymi.



Dan spojrzał na niego ze zdziwieniem.



- To także było napisane w przepowiedni. - dodał zobaczywszy spojrzenie Dana



Po jakimś czasie Daniel i Ahmose byli gotowi do drogi. Mimo niebezpieczeństwa grożącego im w lesie zdecydowali się iść bez straży.



Szli przez las, kiedy Daniel dostrzegł coś błyszczącego w śniegu. Podniósł to i okazało się, że jest to nabój.



- Co to takiego? - zapytał Ahmose z ciekawością

- To jest nabój, ale... to niemożliwe w tych czasach - mruknął Dan - Musi tu być ktoś jeszcze...

- Do czego to służy?

- Do zabijania... - odparł Dan



Ruszyli dalej. Po jakimś czasie faraon się zatrzymał.



- Coś się stało? - zapytał Dan

- Jesteśmy na miejscu.

- Co... - zaczął Daniel, ale Ahmose go nie słuchał.



Wszedł w krzaki obok nich. Faraday zrobił to samo. W środku zarośli, w ziemi była drewniana klapa. Ahmose otworzył ją i razem z Danem weszli do środka. Przed nimi był kamienny tunel. Był tak niski, że musieli iść na czworaka. Doszli do komnaty z kałużą, którą przywołuje się potwora.



- To jest miejsce, dzięki któremu możemy wygrać tą wojnę.

- W czym ta kałuża miałaby nam pomóc? - zapytał Dan

- W tym. - odparł faraon i wsadził rękę do wody, która po chwili zniknęła

- Co się teraz stanie?

- Ciii... - uciszył go Ahmose



Czekali długą chwilę. Daniel chciał już wyjść, kiedy ziemia lekko zadrżała. Z góry dobiegły ich dźwięki wydawane przez Czarny Dym. Usłyszeli też przeraźliwy wrzask.



- Co to było? - zapytał Faraday

- Chyba kogoś dopadł...



Po chwili dźwięki ucichły.



- Co to... - zaczął Dan, ale ten mu przerwał

- To był Cerberus. Wąż należący do Jacoba. Wygląda jakby składał się z dymu. Mieszka pod Świątynią. Pilnuje, żeby nikt nie zakłócił spokoju Jacoba. Nigdy nie przywołuj go bez powodu...

- A ty miałeś teraz powód, żeby go wezwać?

- Widziałem, że śledzi nas człowiek Siakjamuniego. - odparł faraon - Wracajmy do wioski.



Wyszli z podziemia i zobaczyli zmasakrowane ciało zawieszone na drzewie.



- Jedyne, co jest w stanie zniszczyć Cerberusa są ludzkie wspomnienia, które pojawiają się na nim w postaci błysków. Jeśli ugodzisz go w miejsce, gdzie pojawi się błysk, osłabisz go. Jesteś jedyną osobą, której to przekazałem. Proszę cię, nie mów o tym nikomu, dobrze?

- Masz moje słowo. - odparł Faraday







- Budda! - krzyknął człowiek wbiegający do obozu - Budda!

- Co się dzieje?

- Cerberus zabił Samtena! Oni naprawdę wiedzą jak go przywołać! Wiem gdzie to jest...

- Doskonale. - powiedział z uśmiechem Siakjamuni - Wszyscy gotowi? No to wyruszamy!







- Ile mamy broni? - zapytał Ahmose poddanego

- 30 łuków i 53 proce, panie.

- Możesz odejść. - powiedział faraon



Egipcjanin odszedł, a faraon zwrócił się do Faraday'a.



- Jesteśmy dobrze uzbrojeni, ale ich jest więcej od nas. Chcieli nastraszyć nas kłamstwem o broni, którą dysponują...

- Nie sądzę, żeby to było kłamstwo. - odparł Dan, pokazując mu nabój.







Jo - człowiek, który powiedział Siakjamuniemu o Cerberusie biegł w kierunku miejsca, w którym można go przywołać. Zobaczył, że w tym samym kierunku zmierza jeden z Egipcjan. Jo dobiegł tam przed nim i wszedł do podziemia i ukrył się za ścianą obok kałuży. Usłyszał kroki. Egipcjanin wszedł do pomieszczenia i już wsadził rękę do wody, kiedy skośnooki zaszedł go od tyłu i uderzył w głowę. Sam podszedł do kałuży i wsadził do niej rękę.



- Nie rób tego! Tylko my możemy to zrobić! - zawołał Egipcjanin próbując go odciągną, ale było już za późno.



Jo wyjął z dziurki korek, ale poziom wody zamiast się obniżać, podwyższał się. W końcu, gdy woda sięgała im już do kolan spróbowali się wydostać z podziemia. Ziemia zadrżała i usłyszeli metaliczny dźwięk. Z oddali dobiegł ich przeraźliwy ryk Cerberusa. Po chwili wszystko ucichło, a Egipcjanin patrzył na Jo z furią.



- Ty idioto! - wrzasnął - Wiesz co ty zrobiłeś?!



Jo był kompletnie oszołomiony. Egipcjanin złapał go za głowę i skręcił mu kark.





Tymczasem Siakjamuni dotarł do obozu Ahmose, który stał opustoszały.



- Stchórzyli. - powiedział ktoś z jego ludzi.



Nagle z lasu naprzeciw nich poleciały ku nim płonące strzały. Ludzie Buddy kompletnie zaskoczeni rzucili się do ucieczki. Większość z nich zginęła od strzał. Reszta z Siakjamunim na czele uciekła do lasu. Ktoś ujrzał znad drzew fragment posągu i wszyscy ruszyli w jego kierunku. Budda nakazał swoim sługom niosącym coś zawiniętego w płótno, położyć to na ziemi. Podszedł do pakunku i rozwinął go. W środku leżało kilkanaście lasek dynamitu i karabin.



- Co to jest? - zapytał ktoś

- Dzięki temu wygramy.

- Myślę, że powiedział ci jak tego używać?

- Tak. - odparł Budda



Nagle usłyszeli szepty i zobaczyli wyskakujących z lasu Egipcjan. Kilkoro z nich trzymało u boku niedźwiedzie polarne. Budda chwycił karabin i pociągnął za spust. Siła odrzutu skierowała karabin w górę zabijając przy tym kilkoro Egipcjan i skośnookich. Broń wypadła mu z ręki, a Daniel, który to zauważył podbiegł do karabinu, podniósł go i skierował go ku skośnookim, których zostało niewielu.



- Nikt się nie rusza! - krzyknął Faraday



Walka trwała bardzo krótko. Zwyciężyli Egipcjanie. Związano Siakjamuniego i jego poddanych.



- Co z nimi zrobimy? - zapytał Daniel faraona

- W podziemiu Świątyni są lochy. Wsadzimy ich tam. Przydadzą nam się jeszcze...



Daniel podszedł do Siakjamuniego.



- Skąd masz ten karabin? - zapytał, ale nie usłyszał odpowiedzi

- A to co? - usłyszał głos Ahmose



Trzymał sznur wystający z ziemi.



- Wiesz skąd się tu wziął, prawda? - zapytał Faraday'a

- Tak.







Budowa studni.





Strażnicy wrzucili niewolnika do studni i wrócili na miejsce swojej pracy. Kiedy dotarli do ścieżki zobaczyli resztę strażników martwych. Zobaczyli grupę niewolników podkładających dynamit pod posąg. Strażnicy rzucili się w ich stronę, ale oni byli szybsi. Odpalili lont i potężna eksplozja rozerwała posąg na kawałki. Nienaruszona została tylko lewa stopa. Eksplozja zabiła strażników. Skośnoocy, a wśród nich Budda Siakjamun, podnieśli ankh, który trzymał posąg, załadowali go na dużą łódź stojącą na brzegu i odpłynęli z Wyspy.









CZĘŚĆ 2 "Only fools are enslaved by time and space."





Uniwersytet Princeton





Mężczyzna w podeszłym wieku siedział w ciemnym pokoju. Jedynym światłem była lampka oświetlająca zeszyt, w którym pisał. Było w nim wiele równań. Mężczyzna pisał następne równanie. Y= 4(8:15)?16x23+42. Nagle doznał olśnienia. "Przecież to takie oczywiste." - pomyślał. Złapał za słuchawkę i wykręcił jakiś numer.



- Tu Enzo Valenzetti. Chyba się udało. Te liczby to 4, 8, 15, 16, 23 i 42. Tak jestem pewny. Zaraz tam będę. - powiedział i odłożył słuchawkę. Schował do kieszeni kartkę z obliczeniami i wyszedł z pokoju.









Piękny XIX-wieczny okręt płynął przez ocean. Szalał sztorm. Kapitan statku zszedł do kajuty, otworzył skrzynię i wyciągnął z niej mała książeczkę. Zaczął w niej coś pospiesznie pisać. Nagle poczuł straszny wstrząs. Statek uderzył o skałę wystającą z wody. Statek tego nie wytrzymał. Zostały z niego tylko szczątki. Wśród nich dryfowali członkowie załogi. Kapitan dopłynął do sporego kawałka statku i stracił przytomność. Jedyną rzeczą, którą pamiętał rano, oprócz tego, że jego statek został zniszczony, było oślepiające światło. Kiedy otworzył oczy był już dzień. Nie znajdował się na oceanie, ale w środku dżungli. Obok niego stał statek. Statek, który zeszłej nocy rozbił się o skałę i zostały z niego tylko szczątki, stał teraz cały, bez żadnego szwanku. Widniał na nim napis "Black Rock".







Kilka dni po rozbiciu.





Cała załoga statku gdzieś zniknęła. Kapitan chciał ich odnaleźć. Błąkał się po dżungli, ale po ludziach nie było ani śladu. Pewnego dnia idąc przez dżunglę usłyszał szepty. Pomyślał, że to jego załoga, więc zaczął ich wołać. Z krzaków wyszli ludzie, ale z pewnością nie była to jego załoga.



- Kim jesteś i jak się tu dostałeś? - zapytał Richard







Inni związali go i zaprowadzili do obozu.



- Zaprowadźcie go do mojego namiotu. - powiedział Richard



Kapitana przyprowadzono do namiotu.



- Jak się nazywasz? - zapytał Richard

- Magnus Hanso...

- Skąd się tu wziąłeś?

- Dlaczego mnie związaliście? - zapytał Hanso

- Odpowiedz na moje pytanie, wtedy ja odpowiem na twoje. - powiedział Richard

- Mój statek rozbił się o skałę. Kiedy się obudziłem leżałem w środku dżungli, a statek stał obok mnie nienaruszony... Potem zniknęła moja załoga, więc chodziłem po dżungli i szukałem ich.



Przez chwilę Richard patrzył na niego w milczeniu.



- Jutro odeślemy cię do domu. Będziemy musieli cię uśpić na kilka godzin, bo podróż nie będzie przyjemna. - oznajmił po chwili





Kilka dni wcześniej...





Załoga Czarnej Skały obudziła się. Obok nich stał statek. Szybko spostrzegli, że nie ma wśród nich kapitana, więc zaczęli go wołać. Nie usłyszeli odpowiedzi. Nie zauważyli, że ich kapitan leży po drugiej stronie statku. Rozdzielili się, żeby go poszukać. Po jakimś czasie, kiedy poszukiwania nie przyniosły skutku, spotkali się obok statku. Wtedy jeden z nich zobaczył kapitana leżącego w trawie. Już miał go budzić, kiedy dobiegły ich dźwięki wydawane przez potwora. Cerberus wyłonił się z dżungli i w momencie, w którym kapitan się obudził, porwał całą załogę.







Inni zawiązali opaskę na oczy Magnusowi. Poprowadzili go przez dżunglę. Zatrzymali się dopiero przed kamiennymi drzwiami pokrytymi hieroglifami. Były one przymocowane do wielkiej skały. Ktoś otworzył te drzwi i wprowadzono go do środka. Była to mała jama wydrążona w skale. Zamknęli za nim drzwi. Odczekali jakąś minutę i otworzyli drzwi, ale jego już tam nie było.







Magnusa Hanso strasznie zemdliło. Ściągnął opaskę z oczu i zobaczył, że znajduje się na plaży w Portsmouth. Ale jak on się tu znalazł? Na tej dziwnej Wyspie był bardzo krótko, ale wiedział, że musi tam wrócić...







Nieznany mężczyzna szedł korytarzem. Zatrzymał się przed pokojem, z którego po chwili wyszedł Enzo Valenzetti w towarzystwie mężczyzny w garniturze.



- ... skoro pan nawet nie wie skąd wziął te liczby! - mówił mężczyzna

- Ja po prostu wiem, że to właśnie te liczby! - odparł Enzo - Jeśli ich pan nie przyjmie, zagrozi pan całej ludzkości. Narazi się pan na duże koszty, bo będzie panu niezwykle trudno znaleźć dobrego matematyka, który uwierzy panu w gadki o zagładzie ludzkości.

- Powiedziałem: nie. - odparł mężczyzna i wszedł do gabinetu.



Valenzetti westchnął i ruszył do wyjścia.



- Przepraszam! - powiedział mężczyzna przysłuchujący się ich rozmowie - Mogę panu zająć chwilkę?

- O co chodzi?

- Nazywam się Alvar Hanso. - powiedział mężczyzna podając rękę Valenzettiemu - Dowiedziałem się od mojego znajomego pracującego w ONZ, że próbuje pan wynaleźć równanie określające datę zagłady ludzkości. Profesorowie deGroot z uniwersytetu Michigan są zainteresowani badaniami nad pańskim równaniem. Moja fundacja oferuje panu 10 milionów za udostępnienie nam swojego równania do badań.

- Nie interesują mnie pieniądze. - odpowiedział Enzo - Jestem już stary. Pieniądze do niczego mi się nie przydadzą. Oczywiście, że udostępnię panu moje równanie.

- Cieszę się, że się dogadaliśmy. - powiedział Hanso z uśmiechem i odszedł







- Coś tu się nie zgadza... - powiedział człowiek w kombinezonie DHARMA przeglądając papiery

- Co znowu? - zapytał Pierre Chang

- Proszę spojrzeć tutaj. Różnica podczas ostatniej niwelacji wynosiła 14. Po dzisiejszym pomiarze wynik wynosi 87. To...

- Pewnie coś źle zmierzyliście. - powiedział ze złością Chang

- Nie ma mowy o pomyłce. Różnica jest zbyt duża.

- Więc co? - Chang wybuchnął nieprzyjemnym śmiechem - Chcesz mi powiedzieć, że ta Wyspa zmienia kształt?

- Dokładnie, szefie.







Młody Widmore biegł przez dżunglę. Zza zarośli zobaczył obóz i zaczął krzyczeć.



- Richard! Richard!



Ludzie wstali i zaczęli przyglądać mu się ze zdziwieniem. Charles wbiegł zdyszany do namiotu Richarda.



- Stało się coś? - zapytał Richard, pisząc coś w notesie

- Są tu jacyś ludzie! Widziałem ich w dżungli... - wydyszał

- Następni rozbitkowie? - zapytał spokojnie Richard, nie odrywając wzroku od notesu.

- Nie sądzę. Mieli karabiny. Kilku z nich wyglądało na naukowców.



Richard popatrzył na Widmore'a z niedowierzaniem.



- Znowu ci kretyni z armii amerykańskiej? - zapytał ze złością - Ilu ich było?

- Około 20. Nie wyglądają na wojsko. Nie mieli mundurów, tylko szare kombinezony.

- Weźmiesz kilku ludzi i dowiecie się, kim są i co tu robią. W razie potrzeby zabij ich.







Inni śledzili przybyszy zza krzaków.



- To niedaleko. - powiedział Chang - Musimy minąć jeszcze kolumnę stojącą w dżungli.



Widmore i inni ruszyli za delegacją. Minęli kolumnę i po chwili ich oczom ukazała się Czarna Skała.



- Nienaruszona. - powiedział Alwar Hanso - Dokładnie taka jak opisał. Zawsze marzyłem, żeby ją zobaczyć.



Inni wycofali się. Kiedy doszli do obozu, Richard czekał na nich przed namiotem.



- I?

- Oni są od tego wraku w dżungli. Nic nie zrobiliśmy, bo było ich więcej od nas.







Delegacja po kilku dniach odpłynęła. Inni myśleli, że już tu nie wrócą. Mylili się. Po miesiącu wrócili. Nie jako kilkuosobowa ekipa. Przypłynęli kontenerowcem. Było w nim ponad 100 robotników i około 50 naukowców. Przywieźli ze sobą materiały potrzebne do budowy stacji. Wtedy rozegrał się prawdziwy konflikt między Innymi a DHARMĄ, w którym zginęło wiele osób.







Podczas pierwszego spotkania Richarda z Horacem było spokojnie. Richard sam pofatygował się i przyszedł na budowę baraków. Nikt nie zauważył jego obecności.



- Możesz podać mi poziomicę? - zapytał go któryś z robotników

- Właściwie to nie... - odparł Richard - Chcę się widzieć z szefem.

- Następny po podwyżkę? - uśmiechnął się robotnik - Nie masz szans. Było u niego dzisiaj dwóch ludzi. Nikt nie dostał ani centa.

- Gdzie on jest?

- Tam, przy tym parawanie.



Richard podszedł do Horaca.



- Hej! Hej! - zatrzymał go Horace - Nie możesz dalej przejść. To strefa zamknięta. Czego chcesz?

- Dokładnie wiem, co znajduje się za tym parawanem. - powiedział Richard

- Podglądałeś nas, kiedy stawialiśmy go tu! - zezłościł się Horace - Masz mi podać swoje nazwisko! Na początek dostajesz pół pensji mniej! Może to cię czegoś oduczy...

- Nie jestem robotnikiem... - powiedział Richard

- Więc kim?

- Mieszkam na tej Wyspie od urodzenia. - odparł - To nasza Wyspa. Skąd wiecie o jej istnieniu?

- To naprawdę dobry żart... - powiedział Horace - Precz stąd, zanim odeślę cię do domu bez niczego!

- Ja jestem w domu. - powiedział Richard



Goodspeed zrozumiał w końcu, że ten człowiek nie żartuje.



- Mówisz, że mieszkasz tu od urodzenia?



Alpert kiwnął głową.



- Jesteś tu sam, czy jest ktoś z tobą?

- Mam tu 38 ludzi. Jeśli nie wyniesiecie się z tej Wyspy w ciągu tygodnia, to wasza "pomyłka" zmieni się w wojnę. Nie będziemy mieć dla was litości. Ani my, ani to, co można przywołać za tym parawanem...

- Grozisz mi?

- Próbuję cię ostrzec... - powiedział Richard i odszedł



Horace przywołał przez krótkofalówkę Changa.



- Pierre! Do cholery, czemu nie powiedziałeś mi, że ta Wyspa jest już zamieszkała?

- Zamieszkała? Przez kogo? - zdziwił się Chang







Oczywiście nikt z DHARMY nie miał zamiaru opuszczać Wyspy. Kiedy minął wyznaczony termin, personel Inicjatywy zaczął być regularnie atakowany przez Innych. Po kilku miesiącach regularnych "bitew" z rdzennymi, Horace zaproponował Richardowi rozejm. Wyznaczone zostało w nim terytorium DHARMY i Innych. Horace zobowiązał się nie dotykać i nie zbliżać się do ruin i Świątyni. Zaprzestano także strzelanin.







Młody Ben i Roger weszli do ich nowego domu. Horace oprowadził ich i na koniec powiedział:



- Codziennie o 8 rano musicie wyjść z domu. Na terenie waszego domu znajduje się coś, co jest obiektem badań niektórych z naszych naukowców. Nie możecie im przeszkadzać. Będą tam codziennie przez pół godziny, aż do odwołania. Możecie w tym czasie się przejść lub iść do stołówki.







Pewnego dnia, jak zawsze, Ben i Roger wyszli z domu, udostępniając go naukowcom. Roger poszedł po piwo, a Ben skorzystał z okazji i zajrzał do środka przez okno. Naukowcy odsunęli szafę i weszli do ukrytego pokoju. Ben podszedł do drzwi i otworzył je. Wszedł po cichu do środka i wszedł do ukrytego pokoju. Zobaczył kamienne drzwi i ukrył się za ubraniami. Czekał tam kilkanaście minut. W końcu naukowcy wyszli i Ben z wielkim trudem otworzył drzwi. Wszedł do środka i podszedł do kałuży. Nie było w niej wody. Obok niej leżała mała pompa. Ben nie wiedział, co to za pomieszczenie, więc z niego wyszedł.







Horace, Chang i Radzinsky siedzieli w stacji Strzała.



- Wrogowie bardzo bronią tej swojej Świątyni. - powiedział Radzinsky - To naturalne, że jest tam coś ważnego.

- Radzinsky ma rację, Pierre. - powiedział Horace - Powinniśmy to sprawdzić.

- Ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego. - powiedział Chang i wyszedł ze stacji







Radzinsky, Goodspeed i dziesięcioro uzbrojonych członków DHARMY zaczaili się pod Świątynią. Wiedzieli, że nikogo w niej nie ma, ale na wszelki wypadek uzbroili się. Radzinsky wyszukał w murze drzwi i wszyscy weszli na teren Świątyni. Kiedy stanęli w krzakach, aby popatrzeć na Świątynię z dystansu jeden z nich zauważył, że brakuje trzech ludzi. Usłyszeli ryk potwora i pobiegli w stronę Świątyni. Wrota prowadzące do jej wnętrza były zamknięte.



- Jak je otworzymy? - zapytał Radzinsky

- Ciii... - szepnął Horace



Za drzwiami było słychać czyjeś głosy:



- Słyszałem go. Ktoś musiał wejść na teren.



DHARMOWCY zaczaili się po obu stronach wrót. Brama otwarła się i wyszło z niej dwóch ludzi. Nie zauważyli oni uzbrojonych ludzi. Dwóch mężczyzn zaszło ich od tyłu i po chwili leżeli już martwi.



- Dobra, wchodzimy. - powiedział Horace



Szli korytarzem i doszli do dużej komnaty. W ścianie obok były dwie szpary. Radzinsky wysłał kilkoro ludzi do komnaty, a on sam i Horace weszli za ścianę. Drzwi przed nimi były otwarte. Ruszyli w stronę stołu wystającego ze ściany, ale po chwili zostali odepchnięci przez niewidzialną siłę.



- Co to było? - wystraszył się Goodspeed

- Coś jest za tą ścianą. - powiedział Stuart, wyciągając z plecaka dwie laski dynamitu. - Pod ścianę, Horace.



Podpalił dynamit i rzucił go pod ścianę, która rozpadła się w wyniku eksplozji. Przez chwilę nie widzieli nic przez tumany kurzu. Kiedy opadł zobaczyli długą, ciemną jamę. W jej końcu stała jakaś postać. Był to Jacob. Trzymał w ręku ankh, a na głowie miał założoną maskę szakala.



- Kto to do cholery jest? - wyksztusił Radzinsky



Nagle ziemia zatrzęsła się i usłyszeli ryk Cerberusa. Po chwili Czarny Dym wleciał do komnaty, otoczył Jacoba i po chwili zniknął zarówno on jak i Jacob.





- Doktorze Chang! - w jego kierunku biegł mężczyzna w kombinezonie Hydry. - Udało nam się!

- Co wam się udało? - zapytał Pierre, odkładając książkę i siadając na ławce

- Myślę, że zmieniliśmy liczbę... - odpowiedział podekscytowany facet

- Co?! - Chang wytrzeszczył oczy - Jakim cudem?!

- Katharine - niedźwiedzica, nad którą eksperymentowaliśmy urodziła dzisiaj rano! - powiedział szybko - Kiedy zobaczyliśmy jej dziecko, kilkoro z nas zemdlało.

- Dlaczego?

- Urodziła ludzkie dziecko... O to jego zdjęcia. To chłopczyk!



Pierre Chang otworzył usta ze zdziwienia. Nie mógł wypowiedzieć ani słowa.



- Myślę, że powinniśmy zawiadomić Ann Ar... - mężczyzna zaczął krwawić z nosa



Podobnie Pierre Chang i wszyscy znajdujący się na dworze. Wszyscy zaczęli się dusić. Po chwili leżeli już martwi. Zza jednego z domów patrzyli na nich Richard i reszta Innych...









CZĘŚĆ 3 "What lies in the shadow of the statue?"







Młody chłopiec siedział na huśtawce przed domem. Podszedł do niego starszy mężczyzna.



- Dziadku! - powiedział chłopiec - Opowiesz mi o tej Wyspie?

- Słyszałeś już tę opowieść tysiąc razy, Bram. - odparł z uśmiechem dziadek - Jesteś potomkiem Brahmy, po którym dostałeś imię. Kiedyś nadejdzie dzień, w którym staniesz na Wyspie. Wtedy zobaczysz, czy opowieści są prawdziwe.









Piwnica jednego z wieżowców w Los Angeles







Bram i Ilana siedzieli przy okrągłym stole. Na jego środku stała mała statuetka przedstawiająca Buddę.



- Jesteście w końcu. - powiedział Bram do grupy ludzi, która właśnie weszła do piwnicy - Siadajcie proszę. Zgromadziliśmy się tu, aby omówić sposób dostania się na Wyspę...



Ludzie zaczęli szeptać między sobą.



- Proszę o ciszę. - powiedział Bram - Jak zapewne wiecie, kilka tysięcy lat temu, nasi przodkowie zostali wygnani z Wyspy przez faraona Ahmose II. Naszym głównym celem jest teraz odzyskanie tej Wyspy i wypędzenie z niej wnuka faraona - Richarda Alperta.



Zgromadzeni przyjęli tę wiadomość oklaskami.







Lotnisko





Bram i trzech innych ludzi przynieśli dużą, srebrną skrzynię pod samolot. Celnik otworzył skrzynię.



- Dokąd to przewozicie? - zapytał

- Proszę, tu są dokumenty - odpowiedział Bram

- W porządku. - powiedział celnik



Skrzynię załadowano do samolotu.







Wyspa





Ilana, Bram i reszta ludzi załadowali skrzynię na tratwę i przetransportowali ją na główną Wyspę. Po jakimś czasie, idąc wzdłuż brzegu, znaleźli obóz Innych. Ludzie w obozie zauważyli ich i wycelowali w ich stronę broń.



- Chcemy rozmawiać z Richardem Alpertem! - powiedział Bram

- O co chodzi? - zapytał Richard, wychodząc z namiotu - Kim jesteście?



Bram przypomniał mu krótko o jego dziadku.



- ... wiemy, że staracie się znaleźć powód problemu ciężarnych kobiet na Wyspie. - powiedział Bram - Mamy dla was propozycję. W tej skrzyni jest coś, co z pewnością wam pomoże.



Bram otworzył skrzynię. Richard podszedł do niej i zobaczył leżący w niej kamienny ankh, który Siakjamuni wywiózł z Wyspy.



- Jeśli chcecie go odzyskać, będziesz musiał opuścić Wyspę. - powiedział Bram do Richarda


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Patryk1994
Mieszkaniec Mrocznego Terytorium


Dołączył: 01 Lut 2008
Posty: 438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Śro 19:42, 24 Cze 2009    Temat postu:

No ciekawa praca, nawet bardzo daję mocne 4.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hubek
Cicha Woda z Wyspy


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:35, 24 Cze 2009    Temat postu:

żartujesz daję 99999/6 !!! super, genialna !!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
figo
Mieszkaniec Plaży


Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Śro 23:16, 24 Cze 2009    Temat postu:

przeczytałem połowe i ta praca mnie nie zachwyca ;]
2 ode mnie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Polska
Zbieracz Owoców


Dołączył: 16 Sie 2007
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Czw 0:13, 25 Cze 2009    Temat postu:

Nie wciągnęła mnie jakoś specjalnie ta praca. Przeczytane bo przeczytane ale...Daje 4 na zachętę

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kacpik
Przyjaciel Forum


Dołączył: 17 Mar 2007
Posty: 2805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 57 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wojcieszów
Płeć: Zagubiona

PostWysłany: Czw 12:44, 25 Cze 2009    Temat postu:

Uff, w końcu przeczytałem. Ale jakoś szczególnie mnie nie zachwyciło. Dlatego 4. Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
qwerik
Mieszkaniec Plaży


Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Czw 14:24, 25 Cze 2009    Temat postu:

lubie gdy są na konkursie prace pisane, bo z nimi najwięcej roboty 4/6 za niedoróbki

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kaszana16
Mieszkaniec Plaży


Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 14:43, 25 Cze 2009    Temat postu:

Ciekawe, ale nie nadzwyczajne - 4/6

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stach
Przyjaciel Forum


Dołączył: 23 Sie 2006
Posty: 2482
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Czw 16:56, 25 Cze 2009    Temat postu:

wielka szkoda że prace pisemne nie mają zbyt dyżych szans w takim konkursie, jak dla mnei an to powinna być inna kategoria, w ogóle na przyszłośc polecam zrobić kilka kategorii typu Video, grafila, praca pisemna, bedzie wtedy moze łatwiej oceniać, no tylko wtedy problem z nagordami

ale dobra to słowem wstepu a co do samej pracy to daje rade, ale nie za bardzo mnie wciągneło

4/6


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zygfryd89
Człowiek Wiary


Dołączył: 03 Lut 2006
Posty: 797
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 35 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 17:10, 25 Cze 2009    Temat postu:

Trochę zdezaktualizowana przez finał 5. sezonu, ale bardzo fajna więc 5.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maddie
Mysliwy


Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 199
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Zagubiona

PostWysłany: Czw 22:33, 25 Cze 2009    Temat postu:

Bardzo dobra praca, chyba najlepsza ze wszystkich prac pisemnych w tym konkursie. Ode mnie masz 5 Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Łukasz Zaczyk
Cicha Woda z Wyspy


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Pią 2:22, 26 Cze 2009    Temat postu:

Nie wciąga jakoś 3 daję

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Legoras
Mieszkaniec Plaży


Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Island
Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Sob 15:28, 27 Cze 2009    Temat postu:

Już wcześniej to czytałem. Długie, ale ciekawe. Należy się 5. Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mizer94
Mieszkaniec Plaży


Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Sob 16:02, 27 Cze 2009    Temat postu:

Wielka wyobrażnia , pare nie dociągnięć

ocena 5


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hellboy
Mysliwy


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 193
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wrocław/Oława
Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Sob 16:23, 27 Cze 2009    Temat postu:

Długie to Razz dam ci 4

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amos81
Inny


Dołączył: 13 Gru 2007
Posty: 2359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 107 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: W-wa
Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Pon 9:03, 29 Cze 2009    Temat postu:

moja ocena to 5 Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vitek
Człowiek Nauki


Dołączył: 19 Sie 2006
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Pon 11:37, 29 Cze 2009    Temat postu:

Nawet ciekawe i plus , ze jest to praca pisemna. Masz 5

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marko
Moderator


Dołączył: 09 Lis 2006
Posty: 4021
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 131 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Leszno
Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Pon 15:15, 29 Cze 2009    Temat postu:

Doceniam kreatywność i pomysłowość autora. Widać, że masz sporą wyobraźnię i potrafisz łączyć fakty.
Wydarzenia przez Ciebie opisane zgadzają się z fabułą serialu (wyłączając finał V sezonu), przez co czytało się naprawdę miło.
Do ideału jednak trochę brakuje, zatem nie mogę wystawić najwyższej noty.

Ocena: 5


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wen007
Mieszkaniec Plaży


Dołączył: 28 Cze 2009
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: CHRZANÓW
Płeć: Zagubiona

PostWysłany: Pon 16:13, 29 Cze 2009    Temat postu:

Daję 4 za wyobraźnie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pineska
Cicha Woda z Wyspy


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk (Wa-wa)
Płeć: Zagubiony

PostWysłany: Pon 18:41, 29 Cze 2009    Temat postu:

4/6 szanuje ludzi, którzy piszą teksty pisane (plus za to). Opowiadanie nie powaliło mnie na kolana.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Największe forum LOST - Zagubieni w Polsce Strona Główna -> Inne / Konkurs / Druga Edycja - prace konkursowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin